Od dawna są spory w orzecznictwie i doktrynie, czy strony internetowe,
a w szczególności tzw. blogi mogą zostać uznane za prasę i w związku z tym
podlegają rejestracji na podstawie prawa prasowego.
Problem jest stary. Już w październiku 2009 roku pisałem, o planach
Ministerstwa Kultury dotyczących zmiany projektu noweli przepisów, tak aby
osoby piszące w sieci same decydowały, czy chcą być dziennikarzami. Pisałem
też w kolejnym artykule w tamtym czasie, że planowane
nowe prawo prasowe może być niekoniecznie korzystane dla bloggerów.
Równocześnie nieco później, wbrew twierdzeniom Rzeczpospolitej, która podawała,
że ostateczny projekt nowelizacji wyłączy tzw. blogi spod prawo prasowego,
pisałem przekornie, że blog
internetowy może być prasą, choć – oczywiście – nie musi (oraz, że czasem
korzystnie być prasą i dziennikarzem – np. dziennikarz może chronić źródła
informacji powołując się na tajemnicę dziennikarską).
Na to wszystko nakłada się wyrok Sądu Najwyższego z 2010 roku, zgodnie
z którym ''Prasę
wydawaną w internecie'' trzeba rejestrować”. Oczywiście, wyrok nie
przesądził tak naprawdę niczego, stwierdził tak naprawdę bowiem, że
"należy rejestrować to, co należy rejestrować".
Tymczasem, właśnie uniewinniono gminnego blogera tworzącego
wikiduszniki.pl – jak podaje Gazeta
Wyborcza – portalu pełnego
emocjonalnych wpisów dotyczących spraw, którymi żyje gmina: wyboru dyrektora szkoły
czy budowy elektrowni wiatrowej w okolicy. W portalu była też krytyka wójta:
zarówno poprzedniego (Adam Woropaj) i obecnego (Roman Boguś).
Okazało się, że poprzedni jeszcze Wójt wielkopolskich Dusznik, Adam Woropaj,
zamiast ewentualnie pozwać Adrzeja Radke o naruszenie dóbr osobistych (musiałby
wtedy opłacić wpis sądowy i zapewne dobrego prawnika), wymyślił swoistego haka
na blogera – zawiadomił bowiem organy ścigania (które działają wtedy dalej za
darmo, z urzędu), że gminny bloger prowadzi tytuł prasowy bez rejestracji.
Co ciekawe, akt oskarżenia został oparty na tym samym prawie prasowym z
1984 roku, na podstawie którego, za komuny, Andrzej Radke - działacz NZS na UAM
z lat 80. - został skazany 30 lat temu.
Oskarżycielem była policja z szamotuł.
Obrońca Radkego słusznie podnosiła, że przepisy prawa prasowego
odnośnie rejestracji tytułów prasowych są bardzo nieprecyzyjne, a wątpliwości
dotyczą zwłaszcza Internetu. Ponadto proces rejestracji trzeba przeprowadzić
przed sądem okręgowym i nie jest to łatwe dla zwykłego obywatela. Co więcej,
przepis dotyczący rejestracji prasy nigdy nie był konsekwentnie egzekwowany w
odniesieniu do Internetu i nowych mediów. Przepis ten uderza zresztą w wolność
słowa.
Moim zdaniem ważne odniesienie było do „politycznych” przyczyn
inicjacji postępowania. Oto bowiem wójt wykorzystał postępowanie dla realizacji
własnych interesów politycznych i prywatnych. Zastosowanie tego przepisu wobec
internauty i portalu krytykującego władze lokalną, niewątpliwie godzi w wolność
słowa. Jak słusznie zauważyła mecenas, jeżeli wójt czuł się pomówiony, miał do
dyspozycji m. in. ścieżkę cywilną procesu o ochronę dóbr osobistych (co
oczywiście wiąże się z dodatkowymi kosztami) lub procesu karnego o
zniesławienie (choć akurat możliwość sankcji karnych za słowa w Polsce – vide
art. 212 kk – też należy mocno skrytykować, w wolnym demokratycznym kraju).
Tymczasem, jak się okazało w procesie dotyczącym braku rejestracji
tytułu prasowego, Adam Woropaj, z rozbrajająca szczerością przyznał, że złożył
wcześniej wniosek o sciganie z tytułu zniesławienia zapewne z art. 212 kk), ale
został on odrzucony. Zatem należało znaleźć na blogera haka.
Co ciekawe, w I instancji, Sąd Rejonowy uznał Andrzeja Radkego za
winnego, jednak odstąpił od wymierzenia kary (co było połowicznym sukcesem, bo
jednak sąd uznał winę). Wbrew zasadom procesowym (m. in. nie powołuje się
biegłego na okoliczności dotyczące ocen prawnych) Sąd ten w postępowaniu
powołał biegłego dr. Krzysztofa Borowczyka z Wydziału Nauk Politycznych i
Dziennikarstwa UAM, który uznał, że „portal powinien być zarejestrowany, bo
jest często odwiedzany, a nowe wpisy pojawiają się na nim bardzo często i są
różnorodne w formie i treści, >>a zatem ma cechy przypisane podstawowym
funkcjom prasy <<” (cytat za
Wyborczą).
Andrzej Radke złożył apelację do Sądu
Okręgowego w Poznaniu.
Sędzia Małgorzata Winkler-Galicka stwierdziła, iż „publikacje internetowe
z pewnością nie mogą podlegać przepisom ustawy z 1984 r., choćby z tego powodu,
że w czasie gdy ustawa powstawała, w Polsce internetu nie było” (Wyborcza).
Sędzia uznała też, że sam fakt aktualizacji strony internetowej nie przesądza o
uznaniu jej za periodyk w rozumieniu ustawy z dnia z dnia 26 stycznia 1984 r.
prawo prasowe. Podniosła też, iż na blogu wikiDuszniki.pl nie ma redakcji, a
jest to również ustawowy warunek dla ustalenia, iż mamy do czynienia z
podlegającym obowiązku rejestracji tytułem prasowym. Między innymi te elementy
rozumowania doprowadziły do konkluzji, iż strona wikiDuszniki.pl prawu
prasowemu nie podlega.
Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 23 czerwca 2016 roku, sygnatura
akt Sygnatura akt: II W 698/15 zmienił zatem Wyrok Sądu Rejonowego w
Szamotułach w ten sposób, że uniewinnił obwinionego. Wyrok ten jest już prawomocny.
Przy okazji sędzia słusznie zauważyła, iż Sąd Rejonowy w Szamotułach
niepotrzebnie powołał biegłego, słusznie wytykając Sądowi I Instancji, że rolą
biegłego nie jest ocenianie, czy blog jest czasopismem, czy nie - to zadanie
dla sędziego. Najwyższym i jedynym biegłym w polskim procesie z zakresu prawa
polskiego (co innego opinia odnośnie prawa obcego), jest sam sędzia. Biegły
może zostać powołany tylko w zakresie innej wiedzy fachowej, a nie w zakresie
ocen prawnych. Tu, na marginesie, jako praktyk sądowy dodam, że niestety często
ta zasada jest łamana, co daje efekt, że sprawy bywają de facto rozstrzygane przez biegłych (na podstawie ich opinii
zawierających oceny prawne), a nie przez sędziów. To niedopuszczalne.
Na koniec należy dodać, że podstawą ścigania osób prowadzących rzekomo
niezarejestrowane tytuły prasowe jest art. 45 prawa prasowego.
W pierwotnej wersji, z czasów komunizmu, z połowy lat 80., przewidywał
on dla osób wydających albo rozpowszechniających bez wymaganego zezwolenia czasopismo lub inną publikację
prasową karę pozbawienia wolności do
roku, ograniczenia wolności albo grzywny.
Potem zezwolenie zamieniono na „wymaganą rejestrację”, a sankcję ograniczono
do grzywny (wejście w życie zmiany 1989-06-06). Żeby było ciekawiej, już w
wolnej Polsce, dodano w roku 1998 sankcję ograniczenia wolności. Obecnie, od
lipca 2013 roku, możliwe sankcje ograniczono ponownie do kary grzywny (jednak
jest to i tak bardzo stygmatyzujące, że za wydawanie niezarejestrowanej prasy
są sankcje karne).
Co ciekawe, Trybunał Konstytucyjny, wyrokiem z dnia z dnia 14 grudnia
2011 r. sygn. akt SK 42/09 (Dz. U. z dnia 28 grudnia 2011 r.) uznał, że
Art. 45 w związku z art. 7 ust. 2 pkt 1 i pkt 3 oraz w związku z
art. 20 ust. 1 zdanie pierwsze, w zakresie dotyczącym czasopism drukowanych,
ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. - Prawo prasowe (Dz. U. Nr 5, poz. 24, z 1988
r. t.j. z późn. zm.) w zakresie, w jakim wprowadza odpowiedzialność karną za
wydawanie czasopisma drukowanego bez
rejestracji:
a) jest niezgodny z art. 31 ust. 3 w związku z art. 54 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej,
b) jest zgodny z art. 42 ust. 1 w związku z art. 2 Konstytucji.