#REF! 

Temat mp3 budzi wiele kontrowersji. Szczególnie jeśli chodzi o
rozpowszechnianie w tej formie cudzych (chronionych) utworów. Wielu osobom
wydaje się, że „klasyczne” prawo nie dotyka nowej, wirtualnej przestrzeni, jaką
jest Internet i otwarte sieci publiczne. Tworzy się więc mity i własne „reguły”,
które mają usprawiedliwić łamanie praw autorskich w Internecie. Szczególnie, że
u źródeł istnienia Internetu zawsze leżała swobodna wymiana myśli i „niekomercyjne”
dzielenie się wszystkich ze wszystkimi.

Zwolennicy mp3 i nieograniczonego obrotu nimi w Internecie często podkreślają,
że podmioty (popularnie nazywane „właścicielami”) praw autorskich, szczególnie
„przebrzydłe” komercyjne koncerny płytowe, egoistycznie chcą hamować rozwój
nowych technologii, ograniczając do nich dostęp. Nie jest jednak wcale prawdą,
że wytwórnie są nieczułe na postęp techniczny. Powstaje bowiem coraz więcej
legalnych serwisów oferujących „autoryzowane” nagrania mp3. I wcale nie za
wszystko trzeba płacić. Często oferowane są bowiem promocyjne (darmowe) single
lub np. fragmenty ścieżek z albumów. I to jest zdecydowanie wspieraniem nowych
technologii i wykorzystanie ich możliwości dające komfort obu „stronom” –
podmiotom praw autorskich i nam, zwykłym słuchaczom, potencjalnym nabywcom
legalnej muzyki. Jest zatem znaczna różnica między naprawdę „darmową” muzyką,
która jest świadomie i celowo rozpowszechniana, za zgodą prawnoautorsko
uprawnionych podmiotów, a muzyką – nie bójmy się użyć tego słowa – kradzioną,
tzn. rozpowszechnianą w postaci mp3 bez autoryzacji.

Użytkownicy mp3, w celu obalenia ewentualnych zarzutów łamania prawa, często
też, podpierają się „dozwolonym użytkiem”, w opozycji do „komercyjnego” obrotu
mp3, nie wiedząc tak naprawdę czego te pojecia dotyczą.

Tak naprawdę jednak nie ważne jest czy ludzie używają formatu mp3, czy nie.
Przecież mp3 jest tylko zaawansowaną technologią kompresji, jedynie nowym
rodzajem „nośnika”, który nie niweluje istniejących praw autorskich, ani ich nie
zmienia. Generalnie zatem jeżeli utwory muzyczne – nieważne czy w formacie mp3,
czy innym – nie są autoryzowane przez twórcę lub producenta (ewentualnie inny
podmiot), to tworzenie ich, a szczególnie rozpowszechnianie, jest nielegalne
(chyba, że chodzi o prawdziwy uzytek osobisty).

Mit 1.: Udostępnianie muzyki
w Internecie nikogo nie krzywdzi, bo właściwie jest to swego rodzaju promowanie
cudzej twórczości, a zatem wręcz pomaganie twórcom, a nie szkodzenie im (tym
bardziej jeżeli udostępnia się cudze utwory innym za darmo) .

Tak naprawdę to jedynie podmiot praw autorskich – tj. zazwyczaj twórca
lub producent – jest uprawniony do rozporządzania dziełem i to jedynie on jest
władny decydować czy w ogóle chce promować swoje dzieło (a wcale nie musi
chcieć!) oraz w jaki sposób. Nie można zatem usprawiedliwiac łamania cudzych
praw autorkich do utworu poprzez tego typu „postracjonalizację” działań
niedozwolonych. Nie zastanawiaj się więc czy działasz na cudzą korzyść, czy nie,
lecz po prostu zapytaj odpowiedni podmiot uprawniony (twórcę, producenta, itp.)

Mit 2.: Jeżeli nie pobieram opłat za ściąganie z mojego serwera
utworów, to moja działalność jest „legalna”.

Nic bardziej mylnego! Jeżeli nie jesteś uprawnionym do rozporządzania
utworem, i to w taki, a nie inny sposób (w ewentualnej licencji musi być
dokładnie wyszczególnione pole eksploatacji utworu, która wyznacza zakres prawa
do korzystania z danego utworu), nie możesz „sprzedawać”, ani nawet „rozdawać”
chronionego utworu. Patrz również „Mit 1”.

Mit 3.: Jeżeli wprowadzam do sieci muzykę nagraną z płyty CD, którą
posiadam, nie łamię prawa autorskiego.

Posiadanie egzemplarza płyty CD z muzyką, wcale nie oznacza „posiadania”
samej muzyki. Możemy zatem swobodnie rozporządzać samą płytą (np. ją
odsprzedać), nie możemy natomiast udostępniać w sieci nagrań z tej płyty, tak
żeby każdy mógł je sobie „ściągać”, jeżeli nie dostaliśmy zgody właściciela praw
autorskich na tego rodzaju rozpowszchnianie (musi to być zatem zgoda w ogóle na
rozpowszechnianie, a do tego zgoda na taki, a nie inny właśnie sposób
rozpowszechniania – w sieci).

Mit 4.: Jeżeli tylko
„ściągam” utwory z nielegalnego serwera, albo zgrywam utwory z płyt CD do plików
mp3 na moim komputerze, to nie łamię prawa, bo robię to w ramach tzw. użytku
osobistego.

Te dwie sytuacje należy rozpatrzeć
osobno. A więc na pewno ściąganie utworów z udostępnionych publicznie
„nielegalnych serwerów”, nie mieści się w pojęciu dozwolonego użytku osobistego,
które obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności
pokrewieństwa, powinowactwa (krewni żony lub małżonka) lub stosunku
towarzyskiego (kolega, znajomy). Poza tym czym innym jest pożyczenie znajomemu
płyty CD z ulubionym wykonawcą, a co innego udostępnienie jej wszystkim
potęcjalnie chętnym (to jest już przynajmniej nielegalne rozpowszechnianie).
Natomiast samo przenoszenie muzyki z CD do formatu mp3 na komputerze, dla
wyłącznie własnych potrzeb, będzie można porównać z przegraniem CD na kasetę w
celu słuchanie jej potem np. w samochodzie.

Mit 5.: Chociaż samo
administrowanie serwerem z „nieautoryzowanymi” muzycznymi plikami (np. mp3) jest
nielegalne, to jest w porządku prowadzenie serwisu z linkami do takich
„nieautoryzowanych” plików. A więc jeżeli same pliki mp3 nie są na moim
serwerze, to moje działanie jest legalne.

Znowu nic bardziej mylnego!
Odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich nie jest ograniczona jedynie do
osób, które bezpośrednio stworzyły nielegalne pliki mp3 lub nielegalnie
wprowadziły je na swoje serwery. W polskim prawie istnieje bowiem instytucja
współsprawstwa, która powoduje, że również linkowanie może zostać uznane za
łamanie praw autorskich. Nie ma przy tym nawet znaczenia, to czy osoba linkująca
nielegalne utwory ma świadomość łamania prawa (stara łacińska paremia mówi, że
„nieznajomość prawa szkodzi” – zatem niewiedza nie może być usprawiedliwieniem
dla współsprawcy łamania praw autorskich).

Mit 6.: Przeniesienie
„nieautoryzowanych” plików na serwer położony zagranicą, chroni mnie przed
odpowiedzialnością.

Po pierwsze polskie prawo będzie
stosowane już wtedy, kiedy sam uploading albo downloading będzie się odbywał w
Polsce. Po drugie większość krajów ma podobne rozwiązania prawne, jak w Polsce.
„Ucieczka” zagranicę nie załatwia więc sprawy.

mit 7.: Operator serwisu
internetowego może oferować muzykę do downloadingu bez zgody włąścicieli praw
autorskich, o ile obok plików mp3 z muzyką do ściągnięcia, zamieści jedną z
notatek w rodzaju:

  • „Jeżeli ściągniesz ten plik, musisz w ciągu 24 godzin skasować go z
    twardego dysku”

  • „Musisz już posiadać płytę CD z tym utworem, żeby legalnie ściągnąć ten plik”
  • „Ten serwis jest jedynie dla celów promocyjnych”
  • „Proszę, wesprzyj artystę i kup to na CD”

Nie ma żadnego znaczenia, ile tego
rodzaju notek (w zamierzeniu „uchylających” odpowiedzialność) zostanie
zamieszczonych w serwisie internetowym oferującym „nieautoryzowane” pliki mp3.
Faktem bowiem jest, że każde reprodukowanie, oferowanie do dystrybucji lub
dystrybuowanie chronionych nagrań, jest łamaniem prawa autorskiego.

Mit 8.: Jeżeli na WWW nie ma
notatki dotyczącej prawa autorskiego do utworów mp3 tam zamieszczonych, to
znaczy, że utwory te nie są chronione i można je „ściągać”.

W polskim prawie, każdy utwór jest
chroniony jest już od samego momentu „ustalenia” (tzn., jak się przyjmuje, od
momentu, gdy zapoznała się z nim przynajmniej jedna osoba poza twórcą), jeżeli
tylko jest przejawem twórczości o indywidualnym charakterze. Ochrona nie jest
zatem uzależniona od jakichkolwiek formalnych przesłanek w postaci rejestracji
czy jakichś notek autorskich. Jeżeli zatem utwór jest twórczy i oryginalny, to
musimy przyjąć automatycznie, że jest chroniony – niezależnie czy jest na ten
temat jakakolwiek notka.

Reasumując, należy stwierdzić, że –
ściśle formalnie rzecz ujmując
– większość obrotu mp3 w Internecie, to obrót
nielegalny. Bez zgody odpowiednich uprawnionych podmiotów, można ewentualnie
kodować w mp3 własne płyty CD – i to dla celów własnego użytku. Chodzi o
sytuację, gdy np. chcemy słuchać tej muzyki przy pracy na laptopie lub z naszego
przenośnego mp3 playera.

W zasadzie każde inne działanie należy
uznać za nielegalne. Narazić to nas może zarówno na sankcje karne (łącznie z
przepadkiem całego sprzętu komputerowego, serwerów i innych urządzeń służących
do tworzenia mp3 i ich rozpowszechniania w sieci oraz karą pozbawienia wolności
– nawet do kilku lat), jak i cywilne (dwukrotność lub trzykrotność wynagrodzenia
autorskiego oraz ewentualne, dodatkowo, naprawienie szkody majątkowej wynikłej z
naruszenia praw autorskich).

© 2001 Rafał Cisek

#REF!

Komentarze