Apple wydało wczoraj oświadczenie w sprawie gromadzenia w iPhone informacji o lokalizacji użytkownika. Twierdzi, że nikogo wcale nie śledzi i mgliście tłumaczy się „złożonymi aspektami technicznymi” (technical issues). Oczywiście wszystko po to, by zapewnić użytkownikowi najlepsze usługi. Jakoś średnio w to wierzę…

Tekst zatytułowany Apple Q&A on Location Data Apple ma stanowić odpowiedź na burzę, jaką wywołała wśród użytkowników produktów logowanych jabłkiem wieść, iż urządzenia projektowane przez potentata z Cupertino gromadzą w logach systemu informacje o pozycji geograficznej urządzenia (zatem de facto „śledzą” użytkownika).

Apple w swym oświadczeniu twierdzi, że nigdy nikogo nie śledziło i nie zamierza robić tego w przyszłości. Natomiast firmie rzekomo zależy tylko na dostarczaniu mobilnym użytkownikom szybkich i dokładnych informacji przy równoczesnym (oczywiście!) poszanowaniu ich prywatności. Twierdzi, że cała afera wynikła z nieporozumienia i zaniedbań w edukacji odnośnie najnowszych technologii, które Apple w (oczywiście!) w najlepszej wierze zapewnia swym użytkownikom – dla ich (oczywiście!) maksymalnego komfortu i zadowolenia.

Według Apple iPhone wcale nie loguje pozycji użytkownika. Natomiast utrzymuje bazę danych zawierającą listę hotspotów Wi-Fi i nadajników komórkowych (BTS), przy czym niektóre zalogowane urządzenia mogą się rzekomo znajdować w odległości nawet przekraczającej 100 mil od aktualnej pozycji użytkownika iPhone. A wszystko po to, żeby iPhone szybko i dokładnie skalkulował lokację – oczywiście tylko wtedy, gdy świadomie zażyczy sobie tego sam użytkownik. Według Apple kalkulacja pozycji za pomocą wyłącznie GPS trwać może nawet kilka minut, więc stosowane rozwiązanie ma na celu jedynie – znowu – komfort i wygodę użytkownika. Ponadto GPS może być niedostępny w pomieszczeniach.

Może i jest trochę prawdy w tym, co pisze Apple w swoim oświadczeniu. A może to tylko pokrętny PR (bo jakoś nie wierzę, że chodzi tylko o to, żeby zrobić dobrze użytkownikom iPhone’a). Być może po raz kolejny zobaczyliśmy prawdziwą twarz firmy z Cupertino. „Kultowe” i zdawałoby się „sympatyczne” jabłko podpadło już wiele razy swoim użytkownikom, w tym nawet polskim userom. Wystarczy przypomnieć choćby incydent, w którym Apple żądał zamknięcia polskiego blogu swoich fanów. Swojego czasu głośno też było o usunięciu z AppStore popularnego open-sorce’owego odtwarzacza multimedialnego (Player VLC usunięty z App Store za licencję GPL).

Komentarze