Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem od Jacka proponowaną nazwę naszej organizowanej właśnie jednostki „prawa komputerowego”: Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej. Merytorycznie doskonała (…). Próbowałem jednak wymówić tą nazwę jednym tchem, ale od razu wpadłem w zadyszkę i zgubiłem słowa – środkowe człony nazwy. I tak z pierwszych liter pozostałych członów powstał skrót: CBKE.
Z Jackiem Gołaczyńskim po raz pierwszym skojarzył mnie mój ś.p. Tato, który znał moje technologiczne pasje (sam, jeszcze w ubiegłym wieku, skutecznie wdrożyłem go w korzystanie z komputera i Internetu – tak, że stały się jego codziennym narzędziem pracy i źródłem informacji). Powiedział, że słyszał, iż jego kolega w Instytucie Prawa Cywilnego i Prywatnego Międzynarodowego, dr Gołaczyński (wkrótce został profesorem) organizuje jakąś jednostkę badawczą związaną z „prawem komputerowym” i może mnie to zainteresuje. Zainteresowało. Bardzo.
Szybko złapałem z Jackiem bardzo dobry kontakt i wspólny język. Od razu też zaraziłem wszystkich dookoła swoim technologicznymi „korbami” i ogólnym entuzjazmem. Jacek posiadał odpowiednią estymę naukową, świetne kontakty (w tym międzynarodowe – m. in. chodzi o Dra Wolfganga Kiliana – szefa Institut für Rechtsinformatik na Uniwersytecie w Hanowerze) i niesamowity zmysł organizatorski. Był doskonałym menadżerem. Ja byłem „katalizatorem” – niesamowitym zapaleńcem, jeżeli chodzi o związki prawa i nowych technologii. A przede wszystkim szczerze kochałem wszystkie najnowsze technologie (i produktywnie używałem ich), na które – nota bene – prywatnie wydawałem często ostatnie pieniądze (złośliwi mogliby mnie nazwać nawet gadżeciarzem, ale to właśnie dzięki moim gadżetom powstało wiele multimedialnych materiałów z projektów naukowych i konferencji – używałem prywatnych laptopów, cyfrowych kamer, aparatów dyktafonów, sam wykupywałem pierwsze media – serwery, żeby móc udostępnić nasze nagrania w Internecie w ramach stron CBKE, których pierwsze wersje zresztą zrobiłem i aktualizowałem na własnych serwerach – siedząc często po nocach do rana; równocześnie budowałem i rozwijałem swój prywatny, niekomercyjny – pasjonacki, serwis www.nowemedia.org.pl – za pomocą którego też zawsze promowałem działania CBKE jak tylko mogłem).
Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem od Jacka proponowaną nazwę naszej organizowanej właśnie jednostki „prawa komputerowego”: Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej. Merytorycznie doskonała – maksymalnie szeroka, bo nie ograniczająca się do komputerów, czy Internetu (tak, jak – słusznie – nie ograniczająca się tylko do kwestii prawnych). Próbowałem jednak wymówić tą nazwę jednym tchem, ale od razu wpadłem w zadyszkę i zgubiłem słowa – środkowe człony nazwy. Trzeba wymyślić skrót! Jakoś automatycznie wyszedł mi zlepek – „CBKE”: skrótową nazwą naszego Centrum powinno być CBKE – wykrzyknąłem z entuzjazmem na jednym ze spotkań organizacyjnych. I tak zostało: CBKE.
Na marginesie warto dodać, że do dziś zdarza się na oficjalnych uroczystościach (w czasach gdy już przecież jesteśmy bardzo znani), że osoby wymieniające pełną nazwę CBKE gubią jakiś jej człon. A to zabraknie „ekonomicznych”, a to „prawnych i ekonomicznych”. Dla mnie – pioniera – jest to bardzo zabawne, zwłaszcza, gdy sam się przejęzyczę (w emocjach jakiegoś oficjalnego wystąpienia) lub gdy zrobi to na otwarciu ważnej konferencji dziekan albo nawet sam Jacek – „Ojciec Założyciel”. Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej naprawdę trudno wymówić jednym tchem. CBKE już nie. Skrót zmieścił się też pięknie w logo, które zaprojektowałem (szkoda, że obecnie są problemy z używaniem tego logo z przyczyn prawno-organizacyjnych leżących po stronie Uniwersytetu Wrocławskiego). Po wymyśleniu skrótu, nazwa domenowa w ramach subdomeny .prawo Uniwersytetu Wrocławskiego też była oczywista: www.CBKE.prawo.uni.wroc.pl
Pamiętam pierwsze inicjatywy w CBKE i ludzi, którzy animowali pierwsze projekty w ramach Centrum. W naszej jednostce naukowej działało wtedy dosłownie kilka osób. Za to byli to prawdziwi zapaleńcy – „Pionierzy CBKE”. Od razu przepraszam, jeżeli kogoś pominę, ale chcę tu wspomnieć choćby takie osoby jak: Agata Jaroszek, Sebastian Zakrzewski, Darek Sielicki, Ewa Galewska, Darek Adamski czy Wojtek Dubis.
Mieliśmy tymczasowe pokoje w starym budynku, stare zakurzone meble, chyba pamiętające jeszcze dawny system ustrojowy. Do tego bardzo brakowało sprzętu i funduszy. Liczył się jednak entuzjazm. To często zastępowało dzisiejszych sponsorów. Właśnie dzięki temu zapałowi i często zaangażowaniu osobistemu odbyło się wiele konferencji i seminariów. Były ciekawe eksperymenty (np. w ramach projektu „e-court” przeprowadzonego przez CBKE we współpracy z Sądem Okręgowym we Wrocławiu, w tymże sądzie odbyła się pierwsza symulowana rozprawa z zapisem video i z wykorzystaniem nowoczesnych systemów audiowizualnych do prezentacji dowodów oraz do wideokonferencji – jeszcze w 2003 roku!; rejestracja z przebiegu jest wciąż dostępna – pamiętam, że występowałem jako „aktor” tego eksperymentu a równocześnie latałem jak oszalały, by nagrać osobną prywatną kamerą cyfrową wydarzenie, celem późniejszej retransmisji w Internecie – w imię nauki, w imię misji społecznej i naukowej).
W ramach CBKE stworzyliśmy nowy przedmiot do programu studiów na kierunku – prawo pt. „PRAWNE I EKONOMICZNE ASPEKTY KOMUNIKACJI ELEKTRONICZNEJ” (rok akademicki 2003/2004). Wkrótce powstał też do niego wspaniały zbiorowy podręcznik o tym samym tytule (oczywiście pod redakcją Jacka Gołaczyńskiego). Zarówno przedmiot, jak i podręcznik były bardzo pionierskie jak na owe czasy (oferowały interdyscyplinarne i kompleksowe podejście do zagadnień prawnych i ekonomicznych analizowanych poprzez pryzmat korzystania ze środków komunikacji elektronicznej jako nowej płaszczyzny dla powstawania stosunków społeczno-ekonomicznych).
Pamiętam, jak w „pionierskich czasach” często próbowaliśmy „łowić” nowy narybek wśród studentów, absolwentów lub doktorantów. Kusiliśmy punktami za publikację. Nakłanialiśmy do współpracy, do wkładu organizacyjnego w pierwsze konferencje, do osobistego zaangażowania. Szukaliśmy ludzi z zapałem i prawdziwą pasją, „pozytywnie zakręconych”. W zamian najczęściej oferowaliśmy przede wszystkim satysfakcję i prestiż. Wtedy pieniędzy zazwyczaj po prostu w ogóle nie było, albo było wciąż za mało (oczywiście nigdy pieniędzy na działalność naukową nie jest dość, ale wtedy nasze fundusze były naprawdę wyjątkowo skromne).
Bardzo często, gdy jako „ce-be-ka-e-owski agitator”, zaczynałem jakiemuś studentowi, absolwentowi czy doktorantowi prezentować naszą jednostkę (celem namówienia go do ewentualnej współpracy – organizowania różnych rzeczy, pisania na łamy naszego Biuletynu Naukowego, etc.), widziałem tylko skrzywioną twarz i pytanie: -„C-e-B-e- co?” A po krótkim wyjaśnieniu zdawkowe, ze znudzoną miną: -„Nie słyszałem. A co ja będę z tego miał?” W takim wypadku zazwyczaj od razu wiedziałem, że nie trafiłem na właściwą osobę (choć czasami były wyjątki, gdy mój zapał „agitatora” rozpalił w kimś ogień zaangażowania). Bo CBKE stworzyli prawdziwi zapaleńcy. Ludzie, którzy nie pytali co CBKE może zrobić dla nich, ale pytali – przede wszystkim – co oni mogą zrobić dla CBKE. Ludzie z prawdziwą pasją. Nie szkodzi, że na początku było ich tak nie wielu. Bo oni potrafili zarazić z czasem innych. To tym niewielu, CBKE zawdzięcza dziś tak wiele. I dzięki nim Centrum znane jest i szanowane w kraju i zagranicą. Dziękuję Ci Jacku, dziękuję Wam wszystkim, z którymi rozpędzaliśmy wspólnie ten pociąg zwany CBKE. Pociąg karmiony szczerą pasją i osobistym zaangażowaniem. Dziękuję również Wam wszystkim obecnym teraz – za to, że ta lokomotywa ma wciąż węgiel. I wciąż nam się chce jechać do przodu. Nie, bo się „opłaca” w sensie materialnym. Tylko przede wszystkim dlatego, że chcemy i kochamy to, co robimy w CBKE.
======
CBKE zostało utworzone Zarządzeniem Nr 30/2002 Rektora Uniwersytetu Wrocławskiego z dnia 22 maja 2002 r. w sprawie utworzenia na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej. Jeszcze przed formalnym zaistnieniem naszej naukowej jednostki badawczej, funkcjonowała już jej pierwsza strona internetowa oraz Elektroniczny Biuletyn Naukowy CBKE, które stworzyłem dla organizującego się dopiero Centrum. Użyłem własnych serwerów, siedziałem po nocach. Strona, prymitywna, jak na dzisiejsze czasy (stworzona jeszcze w statycznym html-u), ale kiedy to było? Porządne CMS-y dopiero raczkowały (ale i tak już rok później przeniosłem serwis na dynamicznego PHP-nuke’a, który na owe czasy był pionierski). Poza tym nie chodzi o to, jaka była to strona. Strona ta, zwłaszcza w pierwotnej wersji, jest dowodem tego, że wtedy wszystko robiło się takimi środkami, jakie były dostępne, posiłkując się osobistym zaangażowaniem i pasją. Nadrabialiśmy entuzjazmem, dzięki któremu CBKE jest dziś tym, czym jest.