Projekt ustawy o zmianie ustawy prawo autorskie i prawa pokrewne z 6 listopada 2003 roku przewiduje dostosowanie rodzimego prawa do postanowień dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
Jedną z ciekawszych propozycji jest art.. 23¹ zgodnie, z którym nie wymagają zezwolenia twórcy, nie mające odrębnego znaczenia gospodarczego, czynności tymczasowego zwielokrotniania utworów o charakterze przejściowym lub przypadkowym, stanowiące integralną i podstawową część procesu technologicznego, mające wyłącznie na celu umożliwienie dostępu przez sieć pomiędzy osobami z niej korzystającymi.
Co kryje się pod tym przepisem, będącym odpowiednikiem postanowień dyrektywy?
Nowy przepis wskazuje wyraźnie, że naruszeniem praw autorskich nie będzie caching, który de facto służy efektywniejszemu przekazywaniu informacji w sieci komputerowej. Dotychczas dosłowna interpretacja przepisów prawa autorskiego mogła stwarzać pewne wątpliwości co do kwalifikacji prawnej tego typu praktyk. Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że jak dotąd trudno wskazać głośne rozstrzygnięcie odnoszące się od kwestii cachingu zarówno w europejskim jak i amerykańskim orzecznictwie. Wynika to z faktu, że tego typu praktyki nie prowadzą do jakichkolwiek naruszeń praw autorskich. Informacje czasowo kopiowane w ramach usługi nie są zmieniane a ich funkcjonowanie ogranicza się w zasadzie do udogodnień komunikacyjnych.
Zawarcie regulacji odnoszącej się do cachingu w dyrektywie UE wywołało więc pewne zdziwienie niektórych specjalistów. Zagadnienie to nie jest aż tak kontrowersyjne, aby zajmował się nim ustawodawca europejski. Niemniej jednak i w rodzimym prawie pojawi się zapis ustawowy, który legalizuje procesy pozwalające na efektywniejszy dostęp do informacji w Internecie. Tyle, że Internet niesie ze sobą o wiele poważniejsze zagrożenia dla monopolu prawnoautorskiego – które nie doczekały się dotychczas uregulowań.