Chodzi o to, że zdaniem Fiskusa nieodpłatnie zamieszczane w sieci teksty stanowią potencjalne źródło dochodu, co może stać się wystarczającym powodem do wprowadzenia dodatkowych obciążeń fiskalnych. Wygląda na to, że argument, iż licencje są darmowe może zostać zakwestionowany, bowiem Fiskus argumentuje, że dodana na stronie z darmowym artykułem reklama jest dodatkowym źródłem przysporzenia dla administratora (właściciela), przy czym te korzyści są rzekomo łatwe do wyliczenia. Według wyliczeń podanych przez Gazetę Prawną, na obciążeniu serwisów internetowych na opisanej wyżej zasadzie, Skarb Państwa mógłby zyskać nawet 100 milionów złotych. Prawda jest jednak taka, że być może lobby w sprawie stanowią duzi komercyjni wydawcy, którzy czują zagrożenie ze strony dziennikarstwa obywatelskiego czy serwisów typu Wykop czy Kciuk. Po prostu zabierają im one czytelników.
Oczywiście tłumaczenie, że dzięki darmowym tekstom zwiększa się dochód portalu i właśnie dlatego te nieodpłatne świadczenia należy opodatkować, jest co najmniej absurdalne. To takie liczenie ile jest cukru w cukrze, skoro serwisy i tak odprowadzają podatki z tytułu przychodu z reklam. Wyliczenie więc w ten sposób "dodatkowego dochodu" od którego należałoby odprowadzić należności fiskusowi, stanowiłoby moim zdaniem podwójne opodatkowanie (choć akurat specjalistą od podatków nie jestem, więc mogę się mylić). Natomiast zgodzić się można z tezą, że jest to jednak jakaś forma przysporzenia majątkowego. Przecież zazwyczaj autorowi utworu należy się jakieś wynagrodzenie. Jego wartość jest jednak równa nie tyle "zwiększonemu" zyskowi z reklam, ale kwocie zaoszczędzonej na wydatku na licencję (czy prawa majątkowe) do "komercyjnie" napisanego tekstu. Oczywiście w tym miejscu dochodzimy do starcia na płaszczyźnie dwóch filozofii praw do dóbr informacyjnych: modelu odpłatnego (własnościowego) i darmowego (otwartego). Pytanie tylko czy fiskus powinien się w ten podział mieszać. Ja osobiście popieram otwarte inicjatywy i dziennikarstwo obywatelskie. A to, że "darmowe" serwisy mogą przy okazji zarabiać na reklamach? Przecież płacą od tych zarobków podatki - po co je jeszcze dodatkowo obciążać i sprzyjać wielkim wydawcom i koncernom medialnym? Żeby "wyrównać" i tak nierówne (właśnie na korzyść tych dużych) szanse? Uważam, że w tym zakresie państwo powinno być co najwyżej neutralne. Choć można się zastanawiać czy właściwie nie powinno nawet wspierać obywatelskich niusów. Wygląda jednak na to, że tendencje są odwrotne. Moim zdaniem szkoda. O sprawie napisał też OSnews.pl– Tłumaczenie, że e-serwisy korzystają z tzw. nieodpłatnych licencji, może skłaniać organy podatkowe do uznania, że uzyskują one przychód podatkowy w postaci tzw. nieodpłatnego świadczenia – przyznaje Michał Zdyb, prawnik specjalizujący się w tej tematyce, członek zarządu ATAC Audytorzy i Partnerzy. Dzieje się tak wówczas, gdy otrzymujący takie świadczenie portal nie był zobowiązany do wykonania jakiegokolwiek świadczenia wzajemnego. – Jeżeli na skutek korzystania z tzw. nieodpłatnych licencji doszło po stronie serwisu do powstania przysporzenia majątkowego, a dzięki tekstom zarabia np. na reklamach, i wartość tego świadczenia jest możliwa do określenia, wówczas może się okazać, że podstawa opodatkowania w podatku dochodowym od osób prawnych została zaniżona – tłumaczy Michał Zdyb.
źródło: GazetaPrawna.pl
TAGI: państwo a internet, społeczeństwo informacyjne, socialmedia
Legislacja: (e)PUAPka e-administracji
Wiadomości: Dopisz się do spisu wyborców przez internet
Orzecznictwo: Faktury można wysyłać mailem (wyrok NSA)
Orzecznictwo: Udzielanie pożyczek w internecie podlega opodatkowaniu
PROJEKTY: Prawidłowe Przetargi Publiczne IT – interwencje
Legislacja: Powszechny dostęp do e-urzędów jeszcze w tym roku?
PROJEKTY: Francja chce opodatkować zyski z reklam online
PROJEKTY: Nowe dowody jednak bez danych biometrycznych
Wiadomości: Nawet bez e-podpisu będzie można złożyć roczny PIT
PROJEKTY: Czy w nowym roku czeka nas e-urzędowa rewolucja?