kilka uwag o podpisie elektronicznym – Mgr Barbara Pabin
W
zamierzeniu twórców ustawa o podpisie elektronicznym[1]
miała wprowadzić do codziennego użytku instrument, którego podstawowym zadaniem było zdecydowane ułatwienie
poruszania się po sieci. Po pierwsze przez to, że będzie identyfikował
anonimowych dotychczas uczestników obrotu wirtualnego, a po drugie, że pozwoli
na nadanie czynnościom dokonywanym na ekranie waloru czynności stwierdzonych
dokumentem sporządzonym w zwykłej formie pisemnej[2].
I tak też się stało. W połowie ubiegłego roku weszła w życie ustawa, która
wprowadziła do obrotu prawnego podpis elektroniczny, a raczej kilka jego rodzajów i to niestety,
może być powodem komplikacji w jej stosowaniu.
Już
analiza samego tytułu ustawy rodzi wątpliwości. Po pierwsze należy zauważyć, iż
nieprecyzyjnie określono w nim przedmiot regulacji. Podstawą takiego
twierdzenia jest istniejący od dawna zarówno w literaturze, orzecznictwie jak i
doktrynie pogląd, zgodnie z którym podpisem jest tylko
językowy znak pisemny, nakreślony ręką człowieka, zawierający co najmniej jego
nazwisko i identyfikujący go w stopniu dostatecznym (chodzi tu o cechy
charakteru pisma)[3]. W
związku z tym należy stanowczo stwierdzić, iż podpis elektroniczny takich cech
nie posiada i tym samym podpisem[4]
nie jest. Jednak nawet, gdyby fikcyjnie założyć, iż podpis elektroniczny jest
swego rodzaju podpisem, pomimo, iż nie czyni zadość wymogom stawianym
tradycyjnej sygnaturze, to okaże się, że tytuł ustawy nadal pozostaje
nieprecyzyjny. Wynika to mianowicie z faktu, iż ustawa powołuje do życia cały
szereg różnych rodzajów podpisów elektronicznych, a nie tylko jeden[5],
jak wskazuje się na jej wstępie.
Jednak nie poprawność językowa tytułów, a treść
aktów prawnych przesądza o ich merytorycznej wartości, dlatego też w tym
miejscu należałoby dokonać analizy przepisów ustawy i pokrótce zaprezentować
wyżej wspomniane rodzaje podpisów elektronicznych oraz wskazać na możliwe
bariery w ich stosowaniu.
Kryteriów
podziałów podpisów elektronicznych może być kilka. Najważniejszym z nich, z
punktu widzenia skutków, będzie podział na podpis elektroniczny bezpieczny i
podpisy „niebezpieczne”.
Definicje
ustawowe użytych w ustawie wyrażeń zostały zamieszczone w art. 3. Tam też w
punktach 1 i 2 ustawodawca dookreślił pojęcia podpisu elektronicznego i
bezpiecznego podpisu elektronicznego. Jednak przed przytoczeniem obu z nich
należałoby zwrócić uwagę na fakt, iż definicje te nakładają się na siebie w ten
sposób, że definicja „bezpiecznego podpisu elektronicznego” jest
powtórzeniem definicji „podpisu elektronicznego zwykłego”
uzupełnioną kilkoma kwalifikującymi ją elementami. A zatem, „podpisem
elektronicznym” są dane w postaci elektronicznej, które wraz z innymi
danymi, do których zostały dołączone lub z którymi są
logicznie powiązane, służą do identyfikacji osoby składającej podpis
elektroniczny[6].
Natomiast, aby podpis ten uzyskał status podpisu bezpiecznego musi być
przyporządkowany wyłącznie do osoby go składającej i złożony za pomocą
podlegających wyłącznej kontroli tej osoby bezpiecznych urządzeń[7]
i danych[8]
służących do składania podpisu elektronicznego, jak również powiązany z danymi,
do których został dołączony, w taki sposób, aby jakakolwiek późniejsza zmiana
tych danych była rozpoznawalna.
Z
punktu widzenia skutków prawnych składania obu sygnatur, w szczególności
zdolności wywoływania skutków równoważnych skutkom formy pisemnej zwykłej przez
bezpieczny podpis elektroniczny, wyżej wskazane cechy obu podpisów okazują się
być niewystarczające. Wymogi jakie dodatkowo musi
spełniać elektroniczna sygnatura, aby stać się równoważną w skutkach z formą
pisemną, znalazły się w art. 5 ustawy.
Zgodnie
z jego brzmieniem, tylko bezpieczny podpis elektroniczny weryfikowany przy
pomocy kwalifikowanego certyfikatu[9],
złożony w okresie jego ważności[10],
jest zdolny wywołać w stosunku do danych, do których został dołączony, skutki
równoważne skutkom dokumentów opatrzonych podpisem własnoręcznym. Należy przez
to rozumieć przede wszystkim skutki formy pisemnej określonej w art. 78 kc.
Brak przy tym przeciwwskazań ku temu, aby nie twierdzić, że chodzi o formę
pisemną zastrzeżoną pod jakimkolwiek z rygorów[11].
Dodatkowo
należy zauważyć, iż konsekwencjami złożenia takiej sygnatury, o których mówi
sama ustawa, jest zapewnienie integralności podpisanych danych (art. 5 ust.3)
oraz jednoznaczne wskazanie osoby ją składającej (domniemanie z art. 6 ust 1).
Rozważając
natomiast rodzaj skutków wywoływanych przez pozostałe podpisy elektroniczne,
przez które należy rozmieć podpisy pozbawione cech podpisu bezpiecznego, jak
również podpisów będących bezpiecznymi, ale nie opatrzonymi
odpowiednimi certyfikatami[12],
to zgodnie z treścią art. 8, nie można odmówić im ważności ani skuteczności
tylko na tej podstawie, iż istnieją tylko w postaci elektronicznej bądź też, że
nie zostały opatrzone kwalifikowanym certyfikatem, albo też nie zostały złożone
za pomocą bezpiecznego urządzenia[13]
służącego do składania podpisu elektronicznego. Już w chwili opublikowania
ustawy pewne kontrowersje i wątpliwości budziła kwestia interpretacji
przytoczonych tu wyrażeń ustawowych, albowiem dotychczas ważność i skuteczność
podpisu utożsamiana była z wywoływaniem przez niego skutków równoważnych, co
najmniej formie pisemnej zwykłej. Z chwilą pojawienia się w polskim systemie
prawnym ustawy o podpisie elektronicznym znaczenie tych słów uległo istotnemu
przewartościowaniu, a to z uwagi na kategoryczne rozdzielenie w ustawie skutków
formy pisemnej zwykłej, o której mowa w art. 5 ust. 2 i skuteczności i ważności
podpisu, o których z kolei mowa w przepisie art. 8. Dokonując wykładni
językowej obu przepisów dochodzi się do identycznych wniosków. Sięgając
natomiast do reguł wykładni systemowej, posiłkując się założeniem racjonalności
ustawodawcy, z łatwością stwierdzić można, iż pojęcia te nie są tożsame.
Dotychczas bowiem złożenie podpisu tradycyjnego na
dokumencie zawierającym oświadczenie woli oznaczało, iż podpisujący potwierdza,
że oświadczenie to od niego pochodzi, bądź też, że co najmniej zgadza się on z
jego treścią. Tym samym sygnujący dokument składał swoje oświadczenie woli w
ramach dokonywanych przez siebie czynności prawnych, a jego podpis uznawano za
skuteczny i ważnie złożony, albowiem w ten sposób czynił on zadość ustawowym
wymogom przewidzianym pod jakimkolwiek rygorem dla czynności prawnych
dokonywanych w formie pisemnej zwykłej. Każde podpisanie się pod dokumentem
obejmującym oświadczeniem woli[14],
wywoływało skutek formy a art. 78 kc, inaczej mówiąc było ważne i skuteczne,
albowiem spełniło wymagania dla zaistnienia w obrocie, a ponadto wywołało
określone skutki prawne. Dlatego też „podpisanie się” oznaczało
dokonanie czynności w formie pisemnej zwykłej, co utożsamiane było z ważnością
i skutecznością takiego podpisu. W ustawie o podpisie elektronicznym natomiast
następstwa elektronicznego sygnowania danych zostały kategorycznie redakcyjnie
rozdzielone. O ważności i skuteczności podpisu mówi się w art. 8, o skutkach
równoważnych skutkom czynności prawnej dokonanej w formie pisemnej zwykłej zaś
w art. 5 ust. 2. Wobec takie zabiegu legislacyjnego, kierując się regułami
wykładni systemowej oraz posiłkując się założeniem racjonalności ustawodawcy,
stwierdzić należy, iż pojęcia „wywoływania skutków formy pisemnej
zwykłej” w rozumieniu art. 78 kc oraz „ważności i skuteczności”
podpisu na tle ustawy, nie są tożsame. Skoro bowiem
znalazły się one w różnych jednostkach redakcyjnych tekstu prawnego i odnoszą
się do różnego rodzaju podpisów, zasady logiki nakazują wręcz twierdzić, iż
mają one różne znaczenie. Wniosek taki zgodny jest również dyrektywami wykładni
celowościowej, w szczególności z jej podstawowym założeniem, iż żaden z
przepisów tekstu prawnego nie może być pomijany w procesie jego stosowania
tylko ze względu na trudności w interpretacji jego treści, albowiem każdy z
użytych w nim wyrazów, pełni określoną w funkcję i nie może być uznany za
zbędny.
Zatem
podejmując próbę wyjaśnienia znaczenia użytych w art. 14 ustawy pojęć
„ważności” i „skuteczności” należy wyraźnie odróżnić je
od skutków formy pisemnej
i przyjąć, iż oświadczenia woli złożone w tej postaci[15]
spełniać mogą jedynie funkcje dowodowe, polegające na uprawdopodobnieniu
złożenia oznaczonego oświadczenia woli czy też na możliwości oceny tego rodzaju
elektronicznej sygnatury jako dowodu prima
facie[16].
Stwierdzić ponadto należy, iż mimo wprowadzającej w błąd nazwy
„podpis”, każde z oświadczeń woli w postaci elektronicznej, o
której mowa w art. 60 kc, opatrzone tego typu sygnaturą, nie posiada z uwagi na
brak przypisanych mu przez ustawę skutków, cech dokumentu.
[1] Ustawa z dnia 18 września
2001 r., opubl. w Dz. U. nr 130 z 2001 r., poz. 1450;
[2] Nie
oznacza to jednak, że dokonanie czynności, dla których ustawa lub umowa stron
przewiduje inną formę szczególną jest niemożliwe. Każda kolejna z form
szczególnych jest zwykłą formą pisemną sporządzoną w szczególnych, oznaczonych
warunkach i to daje podstawę do twierdzenia, iż powołanie do życia w ten sposób
form szczególnych jest jak najbardziej uzasadnione.
[3]
Punktem wyjściowym dla formułowania tego rodzaju twierdzeń jest przede
wszystkim wykładnia językowa słowa podpis, jak i pisać. Por. np. St. Dmowski i
St. Rudnicki w: Komentarz do Kodeksu
cywilnego księgi pierwszej części ogólnej, Warszawa 1999 r. s. 256; Z. Radwański, Prawie cywilne – cześć ogólna, Warszawa 1997 r., s. 210; K.
Pietrzykowski, Komentarz do kodeksu
cywilnego, Warszawa 1997 r., s. 214.
[4]
Istnieją poglądy, w świetle których „podpis elektroniczny”
z powodu braku cech podpisu tradycyjnego uważany jest za jego ekwiwalent, por.
Z. Radwański; Elektroniczna forma
czynności prawnych, Monitor Prawniczy, 2001 r., Nr 22, s. 1107 i n.
[5] O
podpisie elektronicznym w ogólności, jako formie przekazu elektronicznego, bez
wyróżniania jego rodzajów Z. Radwański; Elektroniczna
forma czynności prawnych, Monitor Prawniczy, 2001 r., Nr 22, s. 1107 i n.;
inaczej, bo o podpisie elektronicznym bezpiecznym i zwykłym E.
Wyrozumska; Elektroniczne oświadczenie
woli w ustawie o podpisie elektronicznym i po nowelizacji kodeksu cywilnego, Przegląd
Prawa Handlowego, 2003 r., Nr 8, s. 45 i n.; M. Drozdowicz; (Nie)bezpieczny podpis elektroniczny, Przegląd
Prawa Handlowego, 2003 r., Nr 1, s. 27 i n.; o wielości podpisów również W.Kocot; Charakter prawny podpisu elektronicznego, Przegląd
Prawa Handlowego, 2002 r., Nr 4, s. 36 i n.; M. Marucha; Nowa ustawa o podpisie elektronicznym, Monitor Prawniczy, 2002 r.,
Nr 2, s. 67 i n.
[6]
Składającym podpis jest zgodnie z definicją zawartą w art. 3 pkt 3 ustawy osoba
fizyczna, posiadając urządzenie do składania podpisu elektronicznego, która
działa w imieniu własnym albo imieniu innej osoby fizycznej, prawnej albo
jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej. Nie należy jej
mylić z odbiorcą usług certyfikacyjnych, określonym w art. 3 pkt 18;
[7]
Definicja urządzeń zamieszczona została w art. 3 pkt 6 i 7 ustawy, ponadto
minimalne wymagania w stosunku do bezpiecznego urządzenia służącego do
składania podpisu elektronicznego zostały zawarte w art. 18 ust 1 ustawy;
[8]
Definicja danych znalazła się w art. 3 pkt 4 ustawy;
[9]
Przytaczanie wszystkich wymogów stawianych kwalifikowanym certyfikatom znacznie
wykracza poza ramy niniejszego opracowania, dlatego też poprzestanę na odesłaniu
zainteresowanych do art. 3 pkt 10,12, art. 20 ust. 1ustawy;
[10]
Wymienianie wszystkich przyczyn, dla których certyfikaty trąca swoją ważność
znacznie wykracza poza przedmiot niniejszego opracowania i pozwala jedynie na
odesłanie do treści art. 21i 22 ustawy;
[11] Oczywiście rygory: ad solemnitatem, ad eventum, ad probationem.
[12]
Interesującym jest, że pomimo tego, iż wśród wymogów stawianych podpisowi
bezpiecznemu znalazło się składanie tego podpisu za pomocą bezpiecznych
urządzeń i danych podlegających wyłącznej kontroli osoby składającej podpis, to
zgodnie z brzmieniem art. 6 ust. 3 nie można, w celu podważenia ważności i
skuteczności podpisu elektronicznego, skutecznie powoływać się na fakt, iż taki
podpis nie został złożony za pomocą bezpiecznych danych i urządzeń służących do
jego składania, tak jakby w istocie nie miało to dla jego ważności czy też
skuteczności żadnego znaczenia. Logicznym wytłumaczeniem przyjęcia przez
ustawodawcę takiego rozwiązania mogą być trudności dowodowe, na jakie
napotykałaby osoba próbująca dowieść takiej okoliczności.
[13] W
porównaniu z uwagami zawartymi w przypisie 9, ustawodawca wskazał tu tylko na
urządzenia.
[14] Por.
z A. Wolter, J. Ignatowicz, K. Stefaniuk w: Prawo
cywilne, zarys części ogólnej, Warszawa 1998 r., s. 253; Z. Radwański:
Prawo cywilne- część ogólna, Warszawa 1994 r., s. 158 i n.; W. Czachórski: Czynności prawne przyczynowe i oderwane w
polskim prawie cywilnym, Warszawa 1952 r., s. 81 i n.;
[15] Zob. art. 60 k.c., w którym in fine,
mowa jest o składaniu oświadczeń woli w postaci elektronicznej.
[16] Ma
to niebagatelne znaczenie dla rozstrzygania ewentualnych sporów i oceny
określonych zdarzeń przez organy wymiaru sprawiedliwości, niemniej jednak
nazbyt dowolna interpretacja tych pojęć może prowadzić do rozbieżności, a tym
samym istotnych różnic w treści zapadających orzeczeń.
Podpisy
mogą różnić się między sobą także ze względu na podmiot, przez który zostały
wydane. W ustawie brak definicji precyzującej, w ramach prowadzonej przez
siebie działalności mógłby takie elektroniczne sygnatury rozpowszechniać[17].
W art. 3 pkt 14 odnajdujemy jedynie definicję podmiotu świadczącego usługi
certyfikacyjne. Zgodnie z nią podmiotem takim może być przedsiębiorca w
rozumieniu przepisów ustawy z dnia 19 listopada 1999 r.- Prawo działalności
gospodarczej[18],
Narodowy Bank Polski lub też organ władzy publicznej świadczący usługi
certyfikacyjne[19].
Bliższa prezentacja tych podmiotów nie znajduje uzasadnienia w temacie
niniejszego opracowania, wartym krótkiej wzmianki jest jedynie fakt, że
wszystkie te podmioty bez wyjątku mogą wydawać kwalifikowane certyfikaty po
uzyskaniu wpisu do odpowiedniego rejestru[20].
Tym samym cały szereg podmiotów takich jak banki czy gminy, otrzymał możliwość
świadczenia usług certyfikacyjnych, nie zawsze jednak doprowadzających do
wywołania przez pochodzącą od nich sygnaturę skutków równoważnych formie
pisemnej.
Różnice
pomiędzy podpisami zarysowują się również na płaszczyźnie podmiotów, jakie mogą
się nimi posługiwać. W przypadku tradycyjnej sygnatury, dysponować nimi mogą
wyłącznie osoby fizyczne[21]
(nawet „za kogoś”[22]),
albowiem podpis, a raczej jego kształt uzależniony jest od ich indywidualnych
cech. Natomiast podpis elektroniczny, jako wolny od powiązań z niepowtarzalnymi
przymiotami wystawiającej go osoby, bo generowany przy użyciu podpisywanych
danych i odpowiednich kluczy kryptograficznych, może być pośrednio przypisany
również osobom prawnym i jednostkom organizacyjnym pozbawionym takiego statusu,
w ten sposób, iż z ich inicjatywy reprezentująca te podmioty osoba fizyczna
otrzyma podpis elektroniczny, którym będzie się posługiwać tylko przy
dokonywaniu czynności na rzecz reprezentowanego. Przy czym szczegóły dotyczące
okoliczności, w jakich ta osoba będzie mogła się taką sygnaturą posłużyć, będą ustalane w oparciu o
treść dołączonego do tego podpisu certyfikatu.
Przedmiot
zainteresowania ustawodawcy i w tym względzie ograniczył się tylko do
kwalifikowanych certyfikatów. Zgodnie z treścią art. 20, określającego
minimalny zakres informacji, jaki musi być w takim certyfikacie zawarty,
podmiot świadczący usługi certyfikacyjne, może go wydać osobie fizycznej
działającej w imieniu własnym, działającej jako przedstawiciel innej osoby
fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej nie
posiadającej osobowości prawnej, działającej w charakterze członka
organu, albo organu osoby prawnej bądź jednostki organizacyjnej takiej
osobowości nieposiadającej, bądź też osobie fizycznej działającej jako organ
władzy publicznej. Za każdym razem zobowiązany jest taką informację sprawdzić i
potwierdzić. Kwalifikowany certyfikat może ponadto określać maksymalną wartość
transakcji, jakie mogą być przy jego użyciu dokonane.
Jak
z powyższego wynika, osoba fizyczna może dysponować wieloma różnego rodzaju
podpisami, znacznie się od siebie różniącymi zarówno co do skutków, jakie
wywołają, czynności czy podmiotów, co do których zostaną użyte.
Wszystko będzie zależało od woli użytkownika podpisu (m. in. zawartości
portfela), miejsca pracy i pełnionej tam funkcji, jak i sprawności podmiotów,
które będą mu je wydawały. I to może stać się przyczyną wątpliwości i trudności
w posługiwaniu się nimi. Problematycznym może być nie tylko czas, kiedy podpisy
zostaną udostępnione ich użytkownikom, ale przede wszystkim ich ekwiwalentność,
a więc o to, czy będą mogły bez żadnych ujemnych konsekwencji być używane
zamiennie.
W
kontaktach z różnymi podmiotami posługiwać się będziemy wydanymi przez nie
podpisami, tj. przez banki, gminę, której mieszkańcami jesteśmy, może, spółkę którą przyjdzie nam reprezentować. Zróżnicowanie
podpisów oznacza, że będą one akceptowane przede wszystkim przez podmioty, od
których podpisy te pochodzą. Co do tego brak jest jakichkolwiek wątpliwości
oraz podstaw, by twierdzić inaczej. W tym miejscu
nasuwa się jednakże pytanie o to, jak wyglądać będzie akceptowanie różnych
podpisów wydanych przez różne podmioty. Technicznie nic nie stoi temu na
przeszkodzie, wystarczy bowiem przesłać swój klucz
publiczny i w ten sposób umożliwić odbiorcy zweryfikowanie sygnatury (i
ewentualnie certyfikatu), którymi się posłużono.
W
sytuacji, posługiwania się podpisami z dołączonymi kwalifikowanymi
certyfikatami, czyniącymi zadość ustawowym standardom i przez to wywołującymi
skutek formy pisemnej, podmioty, do których takie podpisy zostaną przesłane,
będą mogły mieć poważne trudności w znalezieniu i przytoczeniu argumentów
uzasadniających ewentualną odmowę uznania ważności e- sygnatur, skoro będą one
spełniały surowe wymagania ustawodawcy. Podpisy te są przecież w swoich
doniosłych skutkach równoważne.
Z
praktycznego punktu widzenia oczywiste wydaje się uznawanie ważności i
skuteczności wywoływania skutków, o których mowa w znowelizowanym art. 78
kodeksu cywilnego, w sytuacji posłużenia się podpisem kwalifikowanym w stosunku
do podmiotu, który wydał określonemu użytkownikowi podpis innego rodzaju[23].
Wątpliwości pojawiają się dopiero w odniesieniu sytuacji odwrotnych, tzn.
posługiwania się podpisem „niebezpiecznym” w stosunku do podmiotu
wydającego swoim klientom czy użytkownikom „podpisy bezpieczne”
opatrzone kwalifikowanymi certyfikatami. Czy brak cechy w postaci kwalifikowanego
certyfikatu będzie już wystarczającym argumentem przemawiającym za odmową
przyjęcia tak podpisanego oświadczenia woli? Istnieje wprawdzie ustawowa
wytyczna, zgodnie z którą, takiemu podpisowi nie można
odmówić skuteczności i ważności, (tak więc nie wywoła on skutków formy pisemnej[24],
ale taka nie zawsze jest przecież wymagana), a więc oświadczenie takie będzie
ważne i skutecznie złożone. Jednakże będzie to tylko oświadczenie złożone, jak
stwierdza się w treści art. 60 k.c., w postaci
elektronicznej, a nie formie pisemnej i dlatego też pozbawione będzie mocy
wywoływania jakichkolwiek skutków prawnych równoważnych dokumentom, chyba, że
te zostaną następnie znakowane czasem.
Problem
może pojawić się przede wszystkim w tych sytuacjach, gdzie wg przepisów
dotyczący poszczególnych czynności wymagane jest złożenie tradycyjnej sygnatury
(jak np. w przypadku wniosków, skarg kierowanych do organów administracji, czy
też pism sądowych kierowanych do organów wymiaru sprawiedliwości). Wszędzie tam
można by posłużyć się podpisem wydanym, o czym również mówi sama ustawa, przez
odpowiednie organy władzy państwowej takie jak np. sądy czy gminy, a jeżeli
uznać też ekwiwalentność innych podpisów i certyfikatów, także przez inne
podmioty. Takie rozwiązanie jest zgodne z zasadami logiki i uzasadnione
funkcją, jaka podpis elektroniczny ma spełniać.
W
przypadku kwalifikowanych podmiotów wpisanych do odpowiedniego rejestru i świadczących usługi
certyfikacyjne, zamienne używanie wydawanych przez nich podpisów jako
ekwiwalentnych i równoważnych, jak wyżej wykazano, nie powinno natrafiać na
jakiekolwiek bariery. Inaczej może się stać w przypadku organów władzy
państwowej, a mianowicie z tej przyczyny, iż ustawodawca stanowiąc o tym, że
podpisy elektroniczne i dołączone do nich certyfikaty będą mogły być wydawane
właśnie przez ograny władzy państwowej, nie sformułował w stosunku do tych
podmiotów wymogu stworzenia takiej infrastruktury, która pozwalałaby na ich
wpisanie na listę kwalifikowanych podmiotów świadczących usługi certyfikacyjne,
a to oznacza z kolei, iż podpisy wydawane przez nie podpisy nie będą wywoływały
skutków równoważnych dokumentom w rozumieniu art. 78 kodeksu cywilnego.
Rozpatrując ewentualne konsekwencje tego zapisu nie sposób nie dostrzec, iż
wydawane w ten sposób podpisy będą w tym kształcie w zasadzie bezużyteczne. Każda bowiem z obecnie obowiązujących procedur wymaga, aby
pod wszelkiego rodzaju pismami kierowanymi do organów władzy publicznej (to w
stosunku do nich podpsiy te będą używane) istniał własnoręczny podpis
wnioskodawcy, uczestnika, strony bądź innego jeszcze podmiotu zaangażowanego w
jakiekolwiek postępowanie. Zadośćuczynić temu wymaganiu może
zatem tylko bezpieczny podpis elektroniczny opatrzony kwalifikowanym
certyfikatem, albowiem tylko on ma zdolność wywoływania skutków równoważnych
dokumentom opatrzonym własnoręczną sygnaturą. Zatem dokonana przez nas
czynność, utrwalona jakimkolwiek innym podpisem, będzie niepełna[25]
i będzie prawdopodobnie wymagała podjęcia dodatkowych działań. Biorąc ponadto
pod uwagę fakt, iż zgodnie z założeniami uchwały o społeczeństwie informacyjnym
i dostrzegalną przy okazji większości nowelizacji tendencją do częstszego
umożliwiania, a w niektórych nawet przypadkach zmuszania adresatów norm
prawnych do posługiwania się w komunikacji elektronicznymi nośnikami
informacji, nie sposób przecenić znaczenia podpisu elektronicznego dla
przyspieszenia, potanienia i ułatwienia sprawnego wykonywania swych zadań przez
organy władzy publicznej. Jednakże na drodze ku temu może stanąć jak się wydaje
właśnie ustawa o podpisie elektronicznym.
Wyjściem
z tej patowej sytuacji byłoby podpisanie w/ w dokumentów jakimkolwiek
„kwalifikowanym podpisem” (np. pochodzącym od banku), jednakże czy
wtedy wydawanie podpisów np. przez gminę nie minie się z celem[26].
Ograny
władzy publicznej nie mają bowiem obowiązku stworzenia
takiej infrastruktury, która pozwalałaby na wpisanie ich listę kwalifikowanych
podmiotów[27],
chociaż właśnie dla nich został przewidziany najdłuższy tzw. okres
dostosowawczy[28].
Wartym
krótkiej wzmianki jest ponadto fakt, iż ustawa obecnej formie, nakłada na
organy władzy publicznej obowiązek umożliwienia odbiorcom usług
certyfikacyjnych wnoszenia podań i wniosków w postaci elektronicznej, w tych
wszystkich przypadkach, gdy przepisy prawa wymagają składania ich w określonej
formie lub według określonego wzoru oraz dokonywania innych czynności w postaci
elektronicznej.
Obowiązku umożliwienia wnoszenia wniosków i podań, o którym
mowa wyżej, nie można oczywiście utożsamiać z obowiązkiem wydawania
bezpiecznych podpisów opatrzonych kwalifikowanymi certyfikatami. Ustawa nie
zawiera tego typu postanowień. Założenie przeciwne doprowadzałoby do sytuacji,
w której niejako tylnymi drzwiami, nałożono by na organy władzy publicznej (w
przepisach przejściowych i końcowych) obowiązek uzyskania wpisu do
odpowiedniego rejestru, nie stanowiąc o tym w przepisach odpowiedniego
rozdziału ustawy. Wniosek ten zatem jako zbyt
radykalny wydaje się nieuprawniony.
W tej sytuacji przyjąć należy, iż umożliwienie składania
odnosi się do technicznych możliwości komunikowania się z organami władzy
publicznej, a nie do zapewnienia przez nie wydawania każdemu obywatelowi
bezpiecznego podpisu opatrzonego kwalifikowanym certyfikatem.
Z drugiej jednak strony domniemając,
iż składanie podań i wnoszenie pism miałoby być skuteczne, stwierdzić należy,
iż było by to możliwe tylko w dwóch sytuacjach. Po pierwsze, gdy zwrot
„podpis” przyjmowałby na gruncie prawa procesowego i materialnego
różne znaczenia. Inaczej mówiąc, gdy raz jego ekwiwalentem byłby tylko
bezpieczny podpis opatrzony kwalifikowanym certyfikatem, innym razem byłoby to
natomiast oświadczenie woli złożone w postaci elektronicznej, z czym
oczywiście, jako sprzecznym z podstawową zasadą wykładni językowej nie
nadawania różnych znaczeń jednakowym wyrażeniom ustawowym, zgodzić się nie
można.
I po drugie, gdy składane podania czy pisma sygnowane byłyby
podpisami bezpiecznymi opatrzonymi kwalifikowanymi certyfikatami pochodzącymi
od innych podmiotów, co automatycznie rodzi pytanie o potrzebę i sens wydawania
podpisów elektronicznych i certyfikatów przez organy władzy państwowej.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że oba zaproponowane rozwiązania
ze względu na swoje wady nie mogą znaleźć zastosowania. Tym bardziej
więc zastanawia fakt, iż odnosząca się do organów władzy państwowej
regulacja jest tak nieprecyzyjna i niejasna. Racjonalnym wyjściem z tej
niekorzystnej dla przyszłych użytkowników podpisów elektronicznych sytuacji
było by „zmobilizowanie” organów władzy państwowej do stworzenia takiego
zaplecza informatycznego, aby ich kontakty z obywatelami rodziły właściwe
skutki prawne dla obu stron. Temu przecież celowi służą omawiane przepisy.
Podsumowując
stwierdzić należy, iż pomimo tego, że wedle ustawy będziemy mogli stać się
dysponentami wielu elektronicznych sygnatur, użycie poszczególnych z nich nie
zawsze będzie pewne (możemy spotkać się z odmową uwzględnienia takiego podpisu)
i bezpieczne. W tej sytuacji przyjęcie rozwiązania, wg
którego gminy, prowadząc działalność certyfikacyjną w celach nie zarobkowych,
wydawały każdemu ze swoich mieszkańców podpis elektroniczny opatrzony
kwalifikowanym certyfikatem, pozwoliłoby na uniknięcie wielu problemów, a
podpisy elektroniczny i tradycyjny jeszcze bardziej by się do siebie
upodobniły, chociażby przez to, że tak jak każdy z nas może złożyć tradycyjną
sygnaturę, tak i każdy mógłby się posłużyć jej elektronicznym ekwiwalentem.
[17]
Takie rozwiązanie wydaje się słuszne zarówno z praktycznego jak i technicznego
punktu widzenia (może to być zatem jakikolwiek podmiot
wytwarzający oprogramowanie komputerowe, bez względu na siedzibę, używaną
technologię czy rodzaj i charakter prowadzonej działalności). Pozostawienie tej
sfery prawom rynku i poziomowi technologicznego zaawansowania wskazuje na bark
zainteresowania ustawodawcy w regulowaniu tego zagadnienia. Ze względu na
znamienne skutki prawne wywoływane wyłącznie przy pomocy kwalifikowanych
certyfikatów, ograniczył on ramy regulacji tylko do podmiotów świadczących tego
rodzaju usługi.
[18]
Opubl. w Dz. U. nr 101 z 2000
r. poz. 1178;
[19]
Polegają one na wydawaniu certfikatów, znakowaniu czasem lub dokonywania innego
rodzaju czynności związanych z podpisem elektronicznym.
[20] Wpis na listę musi być
poprzedzony z łożeniem odpowiedniego wniosku, a ponadto spełnieniem określonych
wymagań, zob. art. 24 i 25 ustawy.
[21] Odsyłam do przypisu nr 3.
[22]
Widać tu pewną analogię do składania oświadczeń woli w cudzym imieniu na
podstawie przedłożonego pełnomocnictwa. Ta sytuacja jest o tyle jednak
specyficzna i nie spotykana jak dotąd w polskim
prawie, że treść umocowania wynikać będzie nie tylko z dokumentu zawierającego
pełnomocnictwo, ale również, w przypadku posługiwania się kwalifikowanym
c #REF!