Orange włącza użytkownikom „za darmo” na miesiąc usługę „Halo Granie” bez ich uprzedniej zgody. Rzekomo chodzi o „testy”. Kto w ciągu miesiąca zapomni jednak zrezygnować z komercyjnej wersji usługi uruchamianej z automatu po miesiącu, będzie musiał płacić.

Orange co prawda informuje sms-em, że usługa jest włączana i można z niej zrezygnować poprzez wysłanie stosownego darmowego sms-a. Problem jednak w tym, że często ludzie z zasady nie czytają sms-ów od operatora, traktując je (zazwyczaj słusznie) jako spam. Z drugiej strony nawet jak czytają, to łatwo mogą zapomnieć o rezygnacji z wciskanej (przepraszam: „proponowanej”) im usługi.

Omawiana sytuacja przypomina trochę sprawę Pobieraczka. Oto bowiem darmowa usługa zamienia się po pewnym czasie w usługę płatną przy „milczącej zgodzie” użytkownika.

W stosunkach konsumenckich takie postanowienia regulaminu usługi, zazwyczaj są uznawane za klauzulę niedozwoloną.

Warto w tym miejscu powołać orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie – Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z dnia 19 kwietnia 2005 (sygn. akt XVII Amc 23/05). Sąd ten uznał za zabronione stosowanie w umowie klauzuli o treści: „Automatyczne przedłużenie na kolejne 12 miesięcy następuje z dniem zakończenia ważności poprzedniej umowy, pod warunkiem nie złożenia w tym dniu rezygnacji.”

Usługa „Halo Granie” została włączona wybranym użytkownikom Orange od czerwca. Szczęśliwymi „wybrańcami” zostali ci użytkownicy, którzy w marcu wysłali co najmniej 65 sms-ów i płacili 70 zł abonamentu lub ci, którzy wysłali co najmniej 1.4 tysiąca sms-ów (w przypadku usług pre-paid). Pierwszy miesiąc jest za darmo, potem konto abonenta jest comiesięcznie obciążane na kwotę 2 złotych. Niby nie dużo, ale przy efekcie skali i tysiącach (często nieświadomych) użytkowników, zysk operatora jest ogromny.

Przypomina to nieco sytuację, którą zakwestionował legnicki sąd w swym wyroku. W świetle tego orzeczenia, choć dotyczyło ono umów zawieranych przez internet, można się zastanawiać, czy w przypadku Orange w ogóle dochodzi do zawarcia umowy przez sam fakt, że operator wysłał abonentowi niezamówionego sms-a a odbiorca wiadomości nie złożył żadnego oświadczenia woli w zakresie przedstawionej mu w ten sposób oferty.

Ponadto w tym miejscu warto też przytoczyć art. 9 pkt 6 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym:

Art. 9. Nieuczciwymi praktykami rynkowymi w każdych okolicznościach są następujące agresywne praktyki rynkowe:
(…)
6) żądanie natychmiastowej lub odroczonej zapłaty za produkty bądź zwrotu lub przechowania produktów, które zostały dostarczone przez przedsiębiorcę, ale nie zostały zamówione przez konsumenta (…)

Jak słusznie skwitował sprawę Łukasz Rogulski:

– Sytuacja, w której to klient musi wysłać SMS, by przerwano dostarczanie mu usługi, której nie zamawiał, jest kuriozalna – ocenia Łukasz Roguski, ekspert z branżowego portalu MobileArena. – Co innego, gdyby klient aktywował SMS-em usługę dostarczaną mu wcześniej w ramach testów. To wygląda tak, jakby operatorzy po cichu liczyli, że klient nie zauważy informacji od nich i nie wyłączy usługi – mówi. (Wyborcza.biz)

Natomiast zdaniem Orange:

– Naszym celem nie jest próba „naciągnięcia” klienta na usługę – zarzeka się. Tłumaczy, że to test konsumencki, który ma na celu „wypracowanie najbardziej dogodnego sposobu aktywacji usługi”. I przekonuje, że dotąd sygnałów od użytkowników niezadowolonych z testów „Halo Granie” nie było. (Wyborcza.biz)

Na koniec warto dodać, że podobnie jak Orange postępują też inni operatorzy. Chodzi w szczególności o „Granie na czekanie” oferowane w Erze (co zauważył Przemysław Skubisz z Urzędu Komunikacji Elektronicznej, informując o sygnałach, jakie docierają do UKE również od abonentów Ery).

Rafał Cisek

TAGI: telefonia komórkowa, telekomunikacja

 Operator już nie wyłączy komórki za długi?
 Pożegnanie z ”cegłą” Centertela
 Operatorzy będą musieli namierzać użytkowników komórek?

Komentarze