Jak poinformowała ostatnio Gazeta, na stronie internetowej www.swiatfilmu.net, oferowanych jest m. inn. ponad 200 filmów w formacie DVD. Twórcy serwisu twierdzą, że ich, fachowo zresztą, zorganizowana działalność, nie jest piractwem. Powołują się przy tym na art 23 prawa autorskiego, ktróry dopuszcza sporządzanie – bez zezwolenia twórcy – kopii legalnie nabytych filmów lub muzyki, o ile chodzi o cel tzw. osobistego użytku. Dlatego, każdy klient filmowego „sklepu” składa oświadczenie, że posiada oryginalne filmy, które chce tylko na własny użytek powielić. Gazeta przytoczyła opinie że, w świetle polskiego prawa może być trudno zarzucić Światowi Filmu faktyczne piractwo. Sugerowano za to realną możliwość ukarania klientów „sklepu”, strasząc ich 5-cio letnim więzieniem. Naszym zdaniem takie opinie są nieuprawnione.

Po pierwsze, istotnie art. 23 (a dokładnie art. 23 ust. 1) ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych stanowi, że „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego (…)”. Równocześnie jednak w ust. 2 powołanego artykułu ustawodawca starał się przybliżyć zakres pojęcia „własnego użytku osobistego”, stwierdzając, iż obejmuje on „krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego”.

Zawsze chodzi więc o szeroko rozumianą relację rodzinną lub – przynajmniej – utzymywane faktycznie więzi towarzyskie. Jak się bowiem przyjmuje w literaturze i orzecznictwie, dla przyjęcia stosunków towarzyskich, niezbędne jest rzeczywiste, a nie tylko formalne, podtrzymywanie więzów przez pewien czas.

Potwierdza to zresztą klasyczny przykład podawany w komentarzach do polskiej ustawy autorskiej, w któtym odmawia się objęcia dozowlonym użytkiwm osobistym prywatnego klubu miłośników kina, którego działalność polega na stałej wymianie między jego członkami np. płyt DVD z chronionymi autorsko dziełami filmowymi. W takiej sytuacji podnosi się bowiem fakt, że nie wszycy przecież klubowicze znają się nawzajem, przy czym mowa tu oczywiście o „znajomości” tożsamej z realnym utrzymywaniem obopólnych kontaktów towarzyskich. Tak naprawdę w tego typu przykładach jest przeważnie na odwrót. W rzeczywistości „Klubowicze” są bowiem zazwyczaj jednak osobami anonimowymi, które połączył jedynie fakt możliwości skorzystania z okazji obejrzenia poszukiwanego filmu, którego egzemplarzem (np. w postaci DVD) dysponuje akurat inny zupełnie przypadkowy „klubowicz”. Zauważmy, że opisywaną sytuację można odnieść wprost np. do wymiany plików P2P (peer-to-peer czyli na zasadzie „każdy-z-każdym”) zawierających chronione prawem autorskim utwory (muzykę, filmy). Analogicznie uwagi odnoszą się do Świata FIlmu.

Po drugie, co prawda zwielokrotnianie utworu (i to w dowolnej formie) w ramach dozwolonego użytku osobistego, może być wykonywane przez osobę trzecią, a więc np. punkt kserograficzny czy punkt innego rodzaju punk zajmujący się usługami w zakresie reprodukcji dowolnych utworów – oczywiście niezależnie od nośnika. Nie oznacza to jednak – co słusznie podnoszą wielkie polskie autorytety w dziedzinie prawa autorskiego – „zalegalizowania praktyki polegającej na prowadzeniu przez punkty kserograficzne podręcznych zbiorów książek do kserowania; dla tego rodzaju działalności niezbędne byłoby uzyskanie przez punkt kserograficzny czy jednostkę organizacyjną, w której strukturze taki punkt funkcjonuje, statusu biblioteki w rozumieniu obowiązującego prawa.” Jeżeli zaś chodzi o działalność Świata Filmu, to zauważmy, iż nie polega ona wcale na wykonywaniu dodatkowej kopii ze źródła dostarczonego przez legalnego dysponenta dysponenta egzemplarza dzieła (który chce tylko skorzystać z możliwości stworzenia dodatkowej kopii na cele „prywatne”). Gdyny nowiem tak było, wspomniany serwis żądałby od swych „klientów” dostarczenia materiału źródłowego do skopiowania. Oczywiście zupełnie odrębnym problemem jest kwestia ewentualnej oceny legalności „własnych źródeł” jakie zapewne zgromadził Świat FIlmu w celu wykonywania na zlecenie na własny użytek „kopii” egzemplarzy filmów znajdujących się już legalnie w posiadaniu tych osób (zlecenioidawców).

Warto na koniec zauważyć, iż na podobnych zasadach próbował działać kiedyś bodajże serwis MP3.com. Wymagał on bowiem przy rejestracji włożenia przez użytkownika do własnego napędu CD-ROM oryginału albumu muzycznego, co miało potwierdzać, że użytkownik już legalnie dysponuje danym utworem (albumem muzycznym). Dzięki temu, jak oficjalnie uzasadniano ideę serwisu, legalny właściciel muzyki na CD, mógł się potem cieszyć posiadanymi już przecież utworami, nie tylko z domowego sprzętu audio, ale z dowolnego miejsca z dostępem do Internetu. Oczywiście sądy nie podzieliły takiej argumentacji .i serwis zamknięto Między innymi właśnie dlatego, że utwory zgromadone przez MP3.com tak, żeby inni mogli z nich korzystać, jako kopii własnych legalnie posiadanych utworów, wykonanych w ramach dozwolonego użytku osobistego, wcale nie stanowiły „prywatnych reprodukcji” użytkowników.

[© Rafał Cisek]


KONTEKSTY:

Komentarze