Nie do końca. Elementy pisemnego protokołu zostaną. Na przykład wpisywane będą do niego postanowienia sądu wydane w trakcie rozprawy. Jednak cały przebieg rozprawy ma być nagrywany. Przynajmniej z dwóch kamer (widok ogólny i osoba przy mównicy). Urzędowa transkrypcja takiego zapisu do formy tekstowej ma być wyjątkiem. Elektronicznym protokołem jest bowiem co do zasady samo nagranie.
Strona będzie mogła dostać kopię nagrania. Nie znajdziemy jednak potem filmu z rozprawy na YouTUBE (o czym już pisałem). Strony będą bowiem mogły otrzymać „do domu” wyłącznie cyfrowy zapis audio. Chodzi o m. in. ochronę danych osobowych. Jednocześnie będzie można przeglądać cyfrowe nagrania na miejscu, w budynku sądu.
Warto też przypomnieć o dyskusjach nad ostatecznym kształtem planowanych rozwiązań. W szczególności w trakcie prac legislacyjnych Senat wprowadził trzy poprawki, wśród nich tą, która zakładała konieczność sporządzenia transkrypcji zapisu rozprawy na żądanie strony. Zdaniem autorów ustawy, całkowicie wypaczyłoby to planowane nowoczesne rozwiązanie, bo w praktyce wielu uczestników postępowań, ze względu na „stare przyzwyczajenia” żądałoby urzędowej transkrypcji do pisma utrwalonych nagrań. Byłby to krok wstecz i to na koszt państwa, które płaciłoby za transkrypcję. Ostatecznie poprawki senatu zostały odrzucone a urzędowa transkrypcja zapisów audio-video może się odbywać tylko w wyjątowych przypadkach (i dotyczyć tylko wybranych fragmentów).
Co ważne, nagrania będą wzbogacone o adnotacje – metadane o nagraniu, stanowiące przewodnik po treści protokołu elektronicznego. Wystarczy więc będzie kliknąć na odpowiednim „rozdziale” nagrania, żeby wywołać odpowiedni jego fragment (np. z zeznaniami określonego świadka). To ważny argument przeciw twierdzeniom malkontentów, że elektroniczny protokół spowoduje konieczność oglądania przez strony lub pełnomocników czasami wielogodzinnych nagrań, żeby dotrzeć do interesujących daną stronę fragmentów.
Oczywiście strony lub ich pełnomocnicy zawsze będą mogły dokonać samodzielnej transkrypcji lub zlecić jej dokonanie komuś zewnętrznie. Swoją drogą ciekawe czy wytworzy się w tym zakresie specjalistyczny rynek usług? Być może kancelariom lub stronom przyda się czasem, w wyjątkowych sytuacjach, tekstowa wersja tego, co działo się np. na wielu długich rozprawach. Pytanie, czy będą skłonne zapłacić za wielogodzinną, żmudną robotę, którą wykona ktoś za nich. Szacuje się, że 1 godzina nagrania wymaga 3-4 godzin dla dokonania wiernej transkrypcji zapisu.
Z kolei oblicza się, że wprowadzenie e-protokołu skróci czas rozpraw średnio o 1/3. Sędzia już nie będzie musiał dyktować protokolantowi zasłyszanych na sali wypowiedzi do protokołu pisemnego, jak było dotychczas. Zajmowało to czas i często wypaczało istotę wypowiedzi (to ostatnie moim zdaniem najbardziej dyskwalifikuje protokół tradycyjny – często to co w nim zostaje zapisane ma niewiele wspólnego z rzeczywistym przebiegiem rozprawy i z tym co strona lub świadek powiedział na posiedzeniu sądu).
W tym miejscu warto dodać, że stosowna ustawa wprowadzająca protokół elektroniczny weszła w życie już w lipcu 2010. Z tym, że zastrzeżono, że nowy sposób protokołowania ma funkcjonować w tych sądach, w których są odpowiednie warunki techniczne. Pierwsze próbne implementacje rozwiązań ustawowych prezentowałem w artykule „Protokół elektroniczny w praktyce…” prawie dwa lata temu (tam też zdjęcia i filmy z próbnych rozpraw). Teraz, wedle zapewnień Prof. dra hab. Jacka Gołaczyńskiego, wiceministra sprawiedliwości i największego chyba w Polsce orędownika informatyzacji naszego sądownictwa, nagrywanie rozpraw ma ruszyć wreszcie pełną parą z końcem lipca. Trzymam kciuki i sam jestem ciekaw jak to się sprawdzi w praktyce.
Na koniec, polecam też video z omówieniem zmian jakie wprowadzono do Kodeksu postępowania cywilnego w związku z prowadzeniem tzw. e-protokołu.