Zazwyczaj zarządzenia zabezpieczające wyglądają tak, że prokurator nakazuje zarówno blokadę domeny u rejestratora, jak i blokadę serwerów u providera. Wynika to z faktu, że prokuratura zazwyczaj nie rozróżnia pojęcia serwisu w sensie zawartości (serwerów), od domeny, która przecież może wskazywać na dowolny serwer. Świadczy o tym choćby treść jednego z wielu zarządzeń, z którymi się spotkałem w mojej praktyce:
I. dokonać blokady przekazu informacji przez zablokowanie możliwości administrowania oraz wstrzymanie działania serwisu www.JakasDomena.pl należącego do firmy [Nazwa] z siedzibą…
II. zlecić wykonanie zarządzenia rejestratorowi [Nazwa] oraz dostawcy serwerów [Nazwa] za pośrednictwem Komendy Wojewódzkiej Policji w…
Takie zarządzenia „zabezpieczające” są wydawane zakresie szerszym niż wymaga tego zapewnienie prawidłowego toku postępowania i moim zdaniem mają charakter ekscesywny.
Nazwa domenowa, tzw. „adres internetowy” to tylko pewien wirtualny odnośnik, który wywołuje pewne miejsce w Internecie: konkretny serwer o danym adresie IP, wraz z jego „przestrzenią dyskową” i „zawartością” – czyli tzw. „serwis internetowy” (w cudzysłowach pojęcia jakich często używają organy ścigania zamiennie z pojęciem domena, adres internetowy). Tymczasem przecież domenę internetową można skonfigurować tak, by wywoływała dowolne miejsce w sieci, dowolny „serwis internetowy” (pisze poglądowo, nie wdając się już w szczegóły techniczne).
Dlatego w większości spraw skutecznym zabezpieczeniem jest zablokowanie tylko konkretnych serwerów, „przestrzeni dyskowych” („zawartości”) – i to już wystarcza, żeby treści kwestionowane przez prokuraturę nie były dostępne w Internecie. W takiej sytuacji przedsiębiorca mógłby dalej korzystać ze swej domeny, wywołując z niej jakiś inny serwis – oczywiście taki, który nie jest przedmiotem postępowania karnego.
Dobrym przykładem może być sprawa zamknięcia serwisu OdSiebie.com. Przecież pod tą domeną, bardzo popularną swojego czasu, jej właściciel mógłby postawić choćby serwis kwiatowy albo upominkowy. Podobnie jest zresztą w przypadku kazusu filmowisko.net: czemu prawowity właściciel nie może postawić na niej choćby serwisu z recenzjami filmowymi?
Tymczasem zablokowanie domeny o dobrej nazwie na dłuższy czas powoduje, że niejako wypada ona z obiegu a przedsiębiorca nie może z niej legalnie korzystać i może ponieść znaczne szkody – choćby w postaci utraconych korzyści – z braku dostępu do atrakcyjnej nazwy domenowej na której mógłby postawić adekwatny treściowo serwis.
Ponadto powstaje pytanie kto w trakcie blokady będzie uiszczał abonament? Dlaczego właściciel domeny musi płacić za domenę z której nie może korzystać? Z drugiej strony co będzie jak nie będzie płacił przez lata, które może trwać w Polsce postępowanie karne? Kto przywróci mu domenę w przypadku uniewinnienia i zapłaci zaległy abonament? A co jeżeli atrakcyjna domena „wymsknie” się z powrotem do wolnej puli i osoba trzecia ja po prostu przejmie?
Uważam, że takie ekscesywne środki zabezpieczające, o ile spowodują uszczerbek majątkowy u dysponentów domen, mogą stać się przyczynkiem do wnoszenia powództw cywilnych – i to niezależnie od wyników postępowania odnoszącego się do zablokowanego serwisu.
Reasumując, niepotrzebnie zablokowaną popularną domenę podejrzany czy nawet oskarżony przedsiębiorca mógłby legalnie i z korzyścią dla siebie użyć np. w nowych przedsięwzięciach e-biznesowych, które zamierza podjąć (wszakże nawet podejrzany lub oskarżony musi jakoś dalej zarabiać na chleb). Nie ma bowiem przeszkód, by domena wskazywała na dowolne nowe, legalne przedsięwzięcie. To tak jak z komputerem, na którego wyjętym i zabezpieczonym dysku były „nielegalne programy”: przecież można go dalej używać z nowym legalnym softem w legalnie funkcjonującej firmie. Kiedyś zabierano cały komputer, dziś na szczęście tylko dysk. Ciekawe kiedy z domenami się nauczą?
W świetle powyższego niezrozumiała dla mnie jest w ogóle podstawa prawna blokowania domen z którą się spotkałem w wielu zarządzeniach prokuratury. Mianowicie organy ścigania powołują się na art. 180 ust. 1. Prawa telekomunikacyjnego:
Art. 180. 1. Przedsiębiorca telekomunikacyjny jest obowiązany do niezwłocznego blokowania połączeń telekomunikacyjnych lub przekazów informacji, na żądanie uprawnionych podmiotów, jeżeli połączenia te mogą zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, albo do umożliwienia dokonania takiej blokady przez te podmioty.
Wobec powyższego cytatu i wcześniejszych wywodów powstaje pytanie jak przykładowo odblokowanie domen www.Odsiebie.com czy Filmowisko.net, które będą wyświetlać albo błąd serwera (przy blokadzie serwerów, w razie braku zmiany przekierowania), albo wskazywać na jakiś nowy serwis (kwiatowy, filmowy, etc.), może „zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu”?
Na koniec warto dodać, że nieznajomość absolutnych podstaw technologii internetowych nie jest domeną wyłącznie organów ścigania w Polsce. Ostatnio bowiem na procesie cywilnym, w którym uczestniczę, sąd również utożsamia serwis w sensie zawartości z domeną (wynika to z pytań, jakie zadaje świadkom).
Na marginesie dodam tylko, że chodzi o to, by rozstrzygnąć czy jak strony umówiły się na budowę serwisu internetowego (w sensie grafika, layout, CMS, baza danych + zapełnienie treścią), to wykonawca był obowiązany przenieść również związaną z tematyką tworzonego serwisu domenę, którą zarejestrował na siebie wcześniej, a o której nie było wspomniane w żadnej umowie (a zamawiający wiedział o tej rejestracji). Ciekawe jakie będzie ostateczne rozstrzygnięcie. Na pewno nie omieszkam o nim napisać.
Wiadomości: Reserved zawarło ugodę w sprawie plagiatu na koszulce?
Opinie: Opłaty za cyfrówki – wydawcy faworyzowani?
FELIETON: Granica między inspiracją a plagiatem
Opinie: Zbiorowy pozew przeciw Chomikuj?
Incydenty: Reserved oskarżone o plagiat na koszulce
Incydenty: Policyjna akcja przeciw użytkownikom odsiebie.com (akt.)
Opinie: Map1 pozywa za mapy i krytykę swojej polityki biznesowej
Orzecznictwo: RapidShare nie odpowiada za działania użytkowników
Opinie: Serwisy z linkami i hostingiem są legalne!
FELIETON: Piractwo komputerowe się opłaca!