Wczoraj Piotr Waglowski z Vagla.pl mówił w Trójce o tzw. ustawie medialnej. Niestety dostał tylko 6 minut, po tematach związanych z psami i budową autostrad. Wiadomo, radio rządzi się swoim tempem. Takiego usprawiedliwienia nie ma już jednak rząd, który pokątnie i naprędce próbuje wcisnąć nam kolejnego ustawowego gniota.

 

 

Krótka dyskusja odbyła się wczoraj w radiowej „Trójce” około 19:00. Mowa była o rządowym projekcie implementacji Dyrektywy 2007/65/WE. Chodzi o projekt tzw. ustawy medialnej. Ściśle rzecz ujmując jest to Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz niektórych innych ustaw (doc | PDF).

 

Projekt wzbudza najwięcej kontrowersji w zakresie, w jakim może dotyczyć „telewizji internetowej”. Jak podnoszą komentatorzy proponowane rozwiązanie mogą być niekorzystne dla krajowych serwisów, bo de facto może się okazać, że nadawanie programów audiowizualnych w sieci będzie podlegało takim samym regułom jako nadawanie ich w konwencjonalnej telewizji.

 

Jak argumentował wczoraj Piotr „Vagla” Waglowski, autor serwisu Vagla.pl, problem polega na tym, że próbuje się wprowadzić swoisty system koncesjonowania audycji poprzez konieczność ich wpisu do specjalnego wykazu.

Zgodnie z projektem:
Prawo udostępniania publicznego audiowizualnych usług medialnych na żądanie przysługuje osobom fizycznym, osobom prawnym i osobowym spółkom handlowym, które uzyskały wpis do wykazu takich usług.

 

Tymczasem dyrektywa zaleca minimum regulacji. Oznacza to, że żaden przepis nie powinien zachęcać do tworzenia przez implementujące ją państwo nowych systemów koncesjonowania, zatwierdzania, itp. Dyrektywa o tym wyraźnie wspomina w preambule.

 

Zdaniem Piotra Waglowskiego, prawnika specjalizującego się w prawie internetu, który reprezentuje też Związek Pracodawców Branży Internetowej (IAB Polska), nowa instytucja stanowić będzie „wąskie gardło administracyjne” i należy zderzyć ją z konstytucyjną gwarancją pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. W szczególności zaś, w notce na swojej stronie (Implementacja dyrektywy o usługach medialnych: będzie z tego niezły bigos), przywołuje on art. 54 Konstytucji RP:

1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.

 

Ponadto Piotr Waglowski podniósł, że z projektu nie wiadomo jak to swoiste koncesjonowanie audiowizualnych usług medialnych miałoby właściwie wyglądać. Zarzuca też rządowi brak konsultacji społecznych. Oto bowiem projekt jest procedowany w trybie pilnym – bo niby Unia się dopina o implementację dyrektywy. To stało się też usprawiedliwieniem dla działań pośpiesznych i pokątnych – w praktyce bez udziału partnerów społecznych. Ot, jedno posiedzenie komisji sejmowej a potem już tylko podkomisja, gdzie zostali zaproszeni wyłącznie wybrani eksperci i posłowie.

 

Kolejnym zarzutem jest to, że projekt posługuje się dość enigmatycznymi, nieostrymi sformułowaniami. Chodzi na przykład o przesłanki negatywne, wyłączające w określonych przypadkach konieczność uzyskania wpisu do rejestru usług:

Nie trzeba wpisywać do rejestru usług:
treści audiowizualnych dostarczanych za pomocą stron internetowych prywatnych użytkowników,
blogów, forów dyskusyjnych i korespondencji elektronicznej;

 

Jak słusznie stwierdza Piotr Waglowski, nie wiadomo co to jest „blog” czy „prywatny użytkownik”. „Czy spółka z o.o. też jest prywatnym użytkownikiem? Bo przecież nie publicznym” – pyta retorycznie wczorajszy rozmówca „Trójki”, który wyraził obawę, że nowe przepisy (jeżeli zostaną uchwalone), mimo wskazanych wyłączeń, będzie stosować się w praktyce jednak zbyt szeroko.

 

Zdaniem Piotra Waglowskiego i wielu komentatorów, do których i ja osobiście się dołączam, należy jak najbardziej nagłośnić opisaną problematykę i jak sprowokować jak najszerszę dyskusję. Na Węgrzech reperkusje wprowadzenia implementacji „dyrektywy medialnej” wywołały ogromne poruszenie w skali europejskiej.

 

Pośpiech zatem nie jest wskazany. Przynajmniej, jeżeli chodzi o proces ustawodawczy. Bo radio ma swoje tempo i autorom wczorajszej trójkowej audycji można wybaczyć, że poświęcili ważnemu dla rozwoju społeczeństwa informacyjnego problemowi tylko sześć minut – po informacjach o psach i Chińczykach mających budować autostrady. Rządowi już trudniej wybaczyć działania pośpieszne i pokątne w tak istotnej sprawie.

 

Zobacz uzasadnienie projektu (doc). O projekcie ustawy medialnej można też przeczytać w artykule Internet do kontroli (wyborcza.biz).

Komentarze