Ostatnio sypnłęło w Polsce rozprawami przeciwko spamerom. 3 lutego 2004r. w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej, VII Wydział Grodzki, odbyła się rozprawa przeciwko Annie K., obwinionej o wykroczenie z art. 24 ust. 1 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Z kolei wczoraj, tj. 6 lutego 2004r. w tym samym sądzie, miała odbyć się rozprawa przeciwko Jarosławowi N., obwinionego też z powołanego artykułu. Natomiast 16 lutego br. startuje proces w sprawie rozpowszechnianiem materiałów firmy Informexpo – Wydawnictwo Międzynarodowe sp. z o.o. w Warszawie. Nie łudźmy się jednak: prawne możliwości zwalczania spamu w Polsce są wciąż niezadowalające.
Moim zdaniem mnogość procesów o spam niestety wcale nie uznacza, iż w Polsec zaczyna wreszcie działać skuteczna ochrona prawna przed tego typu bezprawnym procederm. W szczegóności zaś uważam, iż ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną trudno nazwać sukcesem legislacyjnym, o czym próbowali przekonywać niedawno jej twórcy.
Na powyższe tezy dowodów dostarczają choćby właśnie powoływane pierwsze w Polsce „anty-spamowe” rozprawy sądowe. W szczególności nie znamy jeszcze treści orzczenia w stosunku do Anny K. (sąd odroczył jego wydanie), ale o słabości – i to o charakterze systemowym – przyjętych w nszym systemie prawnych rozwiązań, świadczyć może to, że we wcześniejszym procesie, sąd uniewinnił zleceniodawcę obecnej obwinionej, ze względu na to, iż ten co prawda polecił wysyłanie informacji, ale nie wskazywał adresów odbiorców. Mamy zatem sytuację podobną do anegdoty, że „Bill Clinton palił trawę, ale się nie zaciągał”.
Zauważmy, że wprowadzona ostatnio nowatorska w polskim systemi karnym ustawa konstruująca odpowiedzialność karnoprawną osób prawnych i jednostek organizacyjnych nie posiadających osobowości prawnej, nie obejmuje swym zasiegiem czynów spamu, które się do tego szczególnie nadają. W takiej sytuacji nie trzeba by dociekać, czy spam wysłała pani Jadzia czy Zosia. Z drugiej strony uniknęłyby one odpowiedzialności za czyny zrobione de facto pod dyktando szefów.
Ponadto, dotkliwość sankcji karnych w postaci grzywny do 5.000 zł, jest przewąznie znikoma dla osób ciągnących nieuzasadnione korzysci ze spamu. Z drugiej zaś strony satysfakcja pokrzywdzonego (który nie bardzo ma nawet podstawy do żądania choćby jakiejś nawiązki na swoją rzecz) jest znikoma, a jedyne co zapewni mu „polska ustawa antyspamowa” to jedynie „bieganie” po sądach.
Niewątpliwi krytycznie należy też ocenić brak objęcia wspomnianymi przepisami spamu, którego treść nie stanowi „informacji handlowej”. Chodzi zatem o te naganne działania, które stanowią spam w znaczeniu powszechnym i które można uznać za bezprawne jedynie na podstawie przepisów natury bardziej ogólnej (polskie prawo bezpośrednio nie odnosi się do tego rodzaju sytuacji. Dzięki temu niektórym się wydaje, że w takim razie – na zasadzie fałszywie rozumianej wolności głoszenia poglądów – można rozsyłać spam „społeczny”, narzucajć w ten sposób innym przyjęte przez siebie idee, poglądy zasady (nie mówiąc już o zwykłym naprzykszaniu się).
KONTEKSTY:
- Archiwum wiadomości: Spam to spam-choćby w „społeczniej sprawie”
- Archiwum wiadomości: Ustawa o e-usługach wcale nie działa dobrze