Nie udało się to ustawodawcy, ale udało Rzepie? Do aktualnego numeru dodawana jest broszurka o dumnej nazwie jak wyżej. Tyle, że szkoda, że w oryginalnym tytule też nie użyto chociaż cudzysłowu. Nie jest to bowiem ani kodeks, ani żaden inny kompleksowy zbiór norm prawnych a co najwyżej praktyczny poradnik – głównie dla konsumenta w sieci. Pozycja ciekawa i przystępna dla zwykłego „usera”, ale na pewno nie Kodeks.

Cudzysłów można znaleźć dopiero we wstępie, w którego ostatnim akapicie autor, Sławomir Wikariak, sam szczerze przyznaje, że nazwa „Kodeks internetowy” dla omawianej publikacji została użyta „nieco na wyrost” (sic!), natomiast stara się on „przedstawić przegląd tych przepisów, z którymi przeciętny użytkownik Internetu może mieć do czynienia. Stąd też zarówno omówienie specjalnych regulacji dotyczących globalnej sieci, jak i nawiązanie do tych konwencjonalnych norm, które również mogą mieć zastosowanie dla użytkowników Internetu”.

 

Znaczną część poradnika poświęcono prawom konsumenta przy zakupach internetowych (zarówno w sklepach, jak i na aukcjach – np. w Allegro). W dalszej kolejności przedstawiono problematykę „prasy internetowej” i problematyce rejestracji stron internetowych jako prasy. Jest też rozdział o Prawie autorskim w Internecie oraz o jak walczyć z pomówieniami w sieci. Na koniec dodano tytuł „Jak walczyć ze spamem”.

 

W broszurce można znaleźć ciekawe orzeczenia i przykłady (często również w formie praktycznych pytań). Nad odpowiedziami można by długo dyskutować, jednak zrozumiałe może być stosowanie pewnych uproszczeń, z którymi spotykamy się w publikacji. W końcu nie chodzi o prawnicze „dzielenie włosa na czworo”, ale próbę udzielenia konkretnej odpowiedzi użytkownikowi. Dlatego gratuluję pomysłu, ale i odwagi…

 

Razi bowiem jednak znikoma liczba zacytowanych przepisów oraz w ogóle bardzo mało aktów prawnych do których ta interdyscyplinarna przecież w założeniach lektura się odwołuje. Również poruszana problematyka, choć dotyczy wielu ważnych i ciekawych pytań, które zapewne mogą zadawać sobie czytelnicy – konsumenci i „userzy”, wydaje się jednak zbytnio ograniczona. Zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia z czymś, co tytułem pretenduje do miana jakiegokolwiek „kodeksu” (choćby nawet w cudzysłowie).

 

W szczególności zaś całkowicie pominięto na przykład problematykę domen internetowych i sporów o prawa do nich. W efekcie poradnik jest zdecydowanie bardziej dla konsumeta niż np. e-przedsiębiorcy. Tymczasem od Rzeczpospolitej (choćby ze względu na jej profesjonalny w dużej części „target”) należałoby oczekiwać, iż jeżeli wydaje coś, co dumnie (choćby „na wyrost”) nazywa Kodeksem internetowym, to będzie on dotyczył szeroko rozumianego e-commerce bardziej wszechstronnie, niż tylko praw e-konsumenta w handlu internetowym. A tu na pewno w grę wchodzą prawo do oznaczeń, co może się wiązać z ewentualnymi roszczeniami w sprawie nazw domenowych, jak i np. kwestie związane z ograniczeniem odpowiedzialności administratora (czy innych pośredników) za treści zamieszczane przez użytkowników.

 

Niestety, art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie został wspomniany w kontekście prawa autorskiego w internecie. Po macoszemu wspomniano o nim tylko w aspekcie odpowiedzialności za wpisy na forach. A to są przecież kluczowe i najbardziej problematyczne sprawy dla prawa internetu, czy szerzej: prawa komunikacji elektronicznej. Wspominałem o tym m. in. w artykule pt. „Odpowiedzialność za treści na portalach – między teorią a praktyką…„.

 

Cała też bogata cywilnoprawna problematyka ochrony dóbr osobistych w internecie została prawie całkowicie pominięta. Zdawkowo wspomniano o czymś takim, jak ochrona tych dóbr przewidziana w Kodeksie cywilnym. Niestety skoncentrowano się przede wszystkim na karnych środkach represji wobec sprawców pomówień, w praktyce, pomijając cywilnoprawną drogę dochodzenia praw przez osoby pomówione.

 

Pominięto też tak ważne kwestie „prawa internetu” jak np. możliwość składania już w Polsce niektórych pozwów drogą elektroniczną. Istnieje już bowiem sąd elektroniczny, w którym można sobie założyć stosowny profil celem wniesienia pozwu w elektronicznym postępowaniu uproszczonym (EPU). Dla przedsiębiorców w aspekcie prawa internetu czy też prawa komunikacji elektronicznej na pewno ważne są też regulacje dotyczące reklamy (chodzi np. o reklamę natarczywą) czy choćby – ostatnio – ustawa antyhazardowe. Z jednej strony chodzi np. o reklamę hazardu w internecie, z drugiej strony o takie nawet kwestie jak pytanie czy kioski internetowe można uznać za automat do gier. O tym, że to bardzo poważne pytania, świadczy poruszenie wśród przedsiębiorców, jakie wywołał mój artykuł pt. „Kioski internetowe nielegalne w Polsce?„.

 

Z innej już beczki, w aspekcie „prawa internetu” warto było też poruszyć m. in. kwestie prawa dostępu do informacji publicznej (co na pewno byłoby interesujące dla wszystkich internautów, nie tylko przedsiębiorców), problematykę przestępczości internetowej (o tym, że w Polsce zaczyna się podchodzić do tych spraw poważnie świadczy choćby ostatnio opisany przeze mnie wyrok „bez zawiasów” za dywersję informatyczną w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu) czy kwestie prawne związane z podpisem elektronicznym (czy ściślej: z podpisami elektronicznymi). To tylko bardzo niekompletna lista tematów które powinny się znaleźć zapewne w jakiejkolwiek publikacji pretendującej do miana jakiegokolwiek „Kodeksu internetowego” (z cudzysłowem czy bez). Niemniej sam pomysł na publikację, która by w sposób przystępny propagowała wiedzę na temat niektórych zagadnień „prawa internetowego” oceniam pozytywnie.

 

Na koniec tylko, gwoli ścisłości, warto wspomnieć, że obecnie, jeżeli szukać pomysłów na wyodrębnienia interdyscyplinarnej dziedziny prawa, która dotyczyłaby m. in. kwestii stosunków społecznych tworzących się m. in. w związku z korzystaniem sieci, to najszersze chyba uznanie wśród teoretyków i praktyków prawa zyskało pojęcie prawa komunikacji elektronicznej. Należy bowiem zauważyć, iż komunikacja elektroniczna jest pojęciem dużo szerszym niż internet. A o tym, jak ważne są w tym zakresie kwestie konsumenckie, świadczy choćby decyzja UOKiK dotycząca pustego sms-a. Decyzja ważna i dotycząca komunikacji elektronicznej, choć już niekoniecznie samego internetu.

 

No, ale zapewne tytuł „Praktyczny poradnik prawa komunikacji elektronicznej dla konsumentów” nie byłby tak chwytliwy jak „Kodeks internetowy”. Dlatego też skądinąd zrozumiałe względy komercyjne nieco usprawiedliwiają autorów omawianej broszury za nadany jej „nieco” na wyrost tytuł. Zatem pozostaje jeszcze raz pogratulować odwagi…

Komentarze