Historia cyfrowego współdzielenia nformacji (ang. sharing) sięga 1969 roku, kiedy w pierwszej prawdziwej sieci komputerowej ARPANet (ang. Advanced Research Projects Agency Network) zostały połączone komputery uczelni Stanford i UCLA. Intencją jej twórców było stworzenie takiego środowiska i zapewnienie takiej technologii, które umożliwią zdalną, dwukierunkową (wielostronną) wymianę informacji pomiędzy naukowymi, rządowymi i wojskowymi ośrodkami.

Po wprowadzeniu znaku „@” w roku 1971 dla oddzielenia nazwy użytkownika od komputera, wiadomości e-mail stanowilły już 75% aktywności sieci ARPANet (dane na rok 1973). W 1974 roku powstał dokument, który opisywał założenia TCP (ang. Transmission Control Protocol) – protokołu umożliwiającego połączenie podobnych do ARPANetu sieci w tak zwaną sieć inter-network, która nie miałaby centralnego sterowania, tworząc tym samym podwaliny pod obecną sieć internetową.

Lata osiemdziesiąte upłynęły pod znakiem rozwoju techonologii oraz nowych środowisk, z których do czasu powstania WWW (ang. World Wide Web) w 1991 roku i pierwszej przeglądarki internetowej (Mosaic) w 1993 roku, korzystali głównie spcjaliści zajmujący się informatyką, telekomunikacją i rozwojem sieci. Dopiero rozwój stron WWW (wprowadzenie graficznych interfejsów), który zbiegł się z premierą nowego systemu Windows (1995), wprowadzenie serwerów do masowej obsługi kont pocztowych (np. hotmail, w Polsce polbox, wp.pl), rozwój technologii P2P (ang. peer-to-peer – równy z rónym) umożliwiającej wymianę plików oraz powstanie takich portali jak Google (1998) i Wikipedia (2001) przyczyniły się do popularyzacji gobalnej sieci, kreując i podsycając potrzebę bieżącego aktualizowania informacji nie tylko o wydarzeniach politycznych i gospodarczych, ale także tych związanych bezpośrednio z samym użytkownikiem, jego środowiskiem lokalnym, zainteresowaniami (z biegiem czasu coraz węższymi i dziwniejszymi) oraz znajomymi.

 

Media społecznościowe, czyli: poka, poka!

O ruchu współdzielenia informacji możemy w pełni mówić opisując zdarzenia i aktywności zaistniałe w sieci globalnej po 2004 roku, kiedy zaczęto mówić o i wdrażać ideę Web 2.0 oraz social media. Twórcą terminu social media był Chris Sharley, który opisał aplikacje internetowe umożliwiające użytkownikom łączenie się między sobą, wymianę i generowanie treści. Pierwszą platformą social media był Digg, który zrewolucjonizował tradycyjne metody odszukiwania i generowania treści, demokratycznie promując newsy i linki wybrane przez społeczność. Niewiele później powstały najbardziej popularne dziś portale o charatkerze społecznościowym oparte na tej samej zasadzie: Facebook (2004), YouTube (2005) i Twitter (2006). Rok 2007 przyniósł produkcję iPhone’a, telefonu bogatego w aplikacje umożliwiające mobilny dostęp do social media; jego popularność sprawiła, że inni producenci telefonów komórkowych i urządzeń przenośnych zaczęli kopiować i projektować nowe rozwiązania będące kontynuacją idei Apple.

Potrzeba dzielenia się informacją tkwiła w człowieku od zawsze. Z jednej strony chcemy informować naszych bliskich o tym, co właśnie przeżywamy (MMS-y wysyłane z wakacji, które zastąpiły tradycyjne kartki pocztowe), dzielić się z nimi emocjami, łączyć się z nimi w chwilach radości (zjawisko przeciążenia sieci telefonii komórkowej w sylwestrową noc) i smutku (wzrost liczby wysyłanych SMS-ów po katastrofie smoleńskiej). Z drugiej strony lubimy dokonywać swoistego pozycjonowania siebie w świadomości naszych znajomych (zwłaszcza tych dalszych) – umieszczamy linki do recenzji obejrzanego właśnie filmu, teledyski ulubionych wykonawców, opinie o czytanej książce, zdjęcia produktów, zdjęcia nas z produktami, filmy z koncertów, etc.; w ten sposób, poprzez przedstawianie siebie w określonym kontekście rzeczy i miejsc, opisujemy siebie jako wyznawcę pewnych wartości, człowieka operującego określonymi atrybutami.

W tym miejscu może pojawić się pytanie: “co to kogo obchodzi?!” Nic jednak bardziej mylnego – uwielbiamy podglądać innych i sami lubimy być podglądani (do momentu, kiedy jesteśmy w stani dozować ilość informacji na swój temat).

 

Sharing dziś

Dziś trudno jest wyobrazić sobie Internet bez opisanych wyżej rozwiązań. Sam Facebook posiada ponad 30 000 serwerów obsługujących ruch jego użytkowników wewnątrz portalu. Wszyscy użytkownicy połączeni są ze sobą nawzajem a reguła Milgrama o maksymalnie sześcu ogniwach łączących dwoje dowolnych ludzi na kuli ziemskiej nabiera nowego znaczenia: żeby dotrzeć do dowolnego użytkownika sieci wystarczy sześć klinięć myszą (przeglądając znajomych znajomych w portalach społecznościowych). Ważne społecznie informacje, atrakcyjne, bądź szokujące treści, ciekawe newsy, wartościowe idee obiegają cały świat w mgnieniu oka: użytkownicy, by się nimi podzielić coraz rzadziej korzystają w tym celu z e-maili a informacje współdzielą i oznaczają (tagują) w taki sposób, by dotarło do nich jak najwięcej użytkowników globalnej sieci, korzystając z dostępnych narzędzi social media.

Z narzędzi tych coraz częściej korzystają także dziennikarze. Jak wynika z badania Uniwersytetu George’a Waszyngtona i firmy badawczej Cision, większość dziennikarzy i wydawców korzysta z mediów społecznościowych jako źródeł informacji. 56% zapytanych uznaje, że portale społecznościowe są ważne w pracy dziennikarskiej. Jednak 84% z nich korzysta z tych informacji w sposób ostrożny, uznając je za mniej wiarygodne niż te dostarczane przez tradycyjne media. Każdy z amerykańskich dziennikarzy korzysta z usług Google, a aż 61% zagląda do Wikipedii. Spośród mediów społecznościowych, 89% dziennikarzy korzysta z blogów a portale społecznościowe, takie jak Facebook i LinkedIn są źródłem dla dwóch trzecich przebadanych osób. Zaledwie połowa zapytanych przegląda Twittera w poszukiwaniu informacji potrzebnych do stworzenia materiału dziennikarskiego.

Sharing jutro

W 2009 roku Philip Kaplan zaproponował rozwiązanie pasywnego współdzielenia (ang. passive sharing) informacji o zrobionych właśnie zakupach. Stworzona przez niego platforma blippy.com umożliwia połączenie karty kredytowej z portalami social media – tym samym informacje o wszystkich transakcjach finansowych zrealizowanych przez użytkownika tej platformy automatycznie pojawiają się na wskazanych portalach społecznościowych. Gdybym zgodził się na takie wtargnięcie w moją prywatność, na moim wallu na Facebooku pojawiłby się dziś taki komunikat: Grzegorz Millsky Młynarski spent 30zł at Mela Verde / 3 hours ago.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by w ten sam sposób połączyć wszystkie karty, którymi się posługujemy. Nasi znajomi (a także nasze rodziny, nasi szefowie, konkurencja, etc.) mogliby na bieżąco obserwować, kiedy i na jakiej stacji wsiadamy do metra (Grzegorz Millsky Młynarski get train on Centrum / 2 hours ago), kiedy i gdzie spędzamy wolny czas (Grzegorz Millsky Młynarski enter Holmes Place / 26 hours ago), jaką rozrywkę preferujemy (Grzegorz Millsky Młynarski watched „Mine Vaganti” in Multikino / 3 monhts ago) albo gdzie się leczymy (Grzegorz Millsky Młynarski spent 100zł at Elmed / 2 weeks ago).

Połączenie wszystkich kart w jedną (rynek powoli się do tego przygotowuje – już dziś dostajemy karty łączace wiele marek usługowych, np. Program Pay-Back) oraz wdrożenie systemu do spójnego zarządzania transakcjami i aktywnościami umożliwiłoby automatyczne prowadzenie dziennika codziennych aktywności. Pasywny sharing dla wybranych zdarzeń połączony z geolokalizacją i systemem ocen, czy rekomendacji mógłby zrewolucjonizować rynek usług.

Wyobraźmy sobie sytuację: wchodzę do kina, dzięki „zbiorczej” karcie dokonuję zakupu biletu, zbieram punkty za lojalność i pobieram napój z automatu. Oglądam film, wychodzę z kina, odpalam iPhona. I teraz najważniejsze: „zbiorcza” aplikacja (połączona ze „zbiorczą” kartą) pyta mnie, jak oceniam film; wprowadzam ocenę, aplikacja pyta, czy chcę współdzielić tę informację – klikam: tak, informacja z godziną, ceną biletu, lokalizacją kina i oceną trafia na mój wall na Facebooku, Blipie i Twitterze; następnie wybieram znajomych, którym chcę rekomendować film – wybrani dostają wiadomość na maila i link do strony umożliwiającej rezerwacje biletów na film.

Jestem  leniwy – taka aplikacja skróciłaby wiele procesów. Uwielbiam dzielić się z moimi bliskimi rzeczami, które warto zobaczyć. Gdybym miał więcej czasu albo takie narzędzie, robiłbym to non-stop.

Grzegorz Millsky Młynarski (ur. 1982)
– z zamiłowania futurolog, esencjolog oraz twórca multimedialny;
zawodowo strateg komunikacji marki, zajmujący się problematyką
rzeczywistości wirtualnej,
crowd sourcingiem, web 2.0 i 3.0
oraz marketingiem społecznościowym;
BLOG AUTORA: www.millsky.pl

 

Komentarze