Prawnik piszący również o prawie komunikacji elektronicznej, Olgierd Rudak, chce wypisać się z karty miejskiej (tak przynajmniej podało Radio Eska). Ponoć złożył już wniosek o wykreślenie jego danych, ale chce pozostawić sobie kartę. Twierdzi, że do funkcjonowania karty nie potrzebny jest e-mail i pesel. Moim zdaniem ma rację. Tymczasem w bazie Urbancard może znajdować się nawet 100 tys. adresów e-mail użytkowników karty. Ciekawe czego będzie dotyczył następny niezamówiony mailing? I który urzędnik zawini? Bo oczywiście nie sam Prezydent, który jest nota bene administratorem danych osobowych karty miejskiej,
Dutkiewicz twierdzi, że nadchodzi dla Wrocławia era społeczeństwa opartego na wiedzy. Z pewnością Urząd Miejski świetnie potrafi zagospodarować tą wiedzę. Na przykład dla prywatnych celów ubiegającego się o reelekcje Prezydenta.
Ciekawym podejściem jest też twierdzenie, że owa enigmatyczna koleżanka, która ponoć przekazała dane „głupiemu asystentowi” nie została zwolniona. Nie naruszyła bowiem ponoć prawa. Zdaniem Dutkiewicza, dane wewnątrz urzędu mogą być przekazywane, przetwarzane i opracowywane. Udostępniając więc dane asystentowi owa tajemnicza koleżanka złamała zdaniem magistratu co najwyżej regulamin wewnętrzny urzędu. A co z kolegami z urzędu, którym asystent wedle słów Prezydenta przekazał dalej dane, żeby promowali dalej kandydata do reelekcji? Oczywiście wbrew woli i wiedzy Pana Rafała.
W życiu nie słyszałem głupszego tłumaczenia a sprawa jest moim zdaniem grubymi nićmi szyta. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że opisana sprawa to działanie z premedytacją zamiecione pod dywan za pomocą klasycznego „grania głupa” z wykorzystaniem kozła ofiarnego. Klasyczne rozproszenie odpowiedzialności na jedną konkretną osobę i całe mnóstwo nieoznaczonych (enigmatyczna koleżanka i koledzy „sprawcy”).
Zawsze uważałem Dutkiewicza za w miarę inteligentnego faceta. Niestety ten incydent rozczarował mnie co do jego osoby. I nie wiem czy jestem bardziej zażenowany samym incydentem, czy sposobem jego wytłumaczenia.
Swoją drogą ciekawe czy organy ścigania też sprawę zamiotą pod dywan i skończy się jedynie na ewentualnych zarzutach dla biednego „głupiego” asystenta (czytaj kozła ofiarnego). Pamiętajmy, że administratorem bazy danych Urbancard był nie ów „legendarny” asystent, a właśnie sam Prezydent, in tempus delicti kandydat do reelekcji na którego korzyść został wysłany spam. Tymczasem w końcu nie bez kozery satrożytni Rzymianie mawiali: Is fecit, cui prodest (Ten uczynił, komu (to) przynosi korzyść).
W sumie najbardziej liczę na naszego GIODO, bo uważam sprawującego tą funkcję Dra Wiewiórowskiego za wyjątkowo kompetentną osobę. Na pewno warto śledzić tą sprawę. I nie wiadomo: śmiać się czy płakać?
TAGI: prywatność, dane osobowe, spam
Incydenty: Aresztowany za spam społecznościowy na nk.pl
Incydenty: Plus – smsowy spam ”informacją techniczną”?
Incydenty: Wyciekły dokładne dane adresowe polskich internautów
Legislacja: Spamerzy poszaleją dłużej
Procesy: Burger King pozwany za… SMS-a
Incydenty: W świetle prawa Sztab Antypiracki nie spamuje?
Orzecznictwo: Facebook wygrał w sądzie 711 mln dolarów od spamera
Incydenty: Śmierć Swayze’go pobudziła aktywność spammerów
Incydenty: Chiny ograniczą wysyłanie SMS-ów
Legislacja: Wysokie kary za spam wkótce w Polsce
Rafał Cisek, radca prawny,
współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych
i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE),
twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl,
ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej.