Spam jest spamem – choćby w „społeczniej sprawie”

Ostatnio głośno o aktach spamu, jakich dokonał Dr Adam Sandauer – pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej
na rzecz ustawy o Rzeczniku Pacjenta. Pełnomocnik twierdzi, że to co robi Komitet, w ramach agitacji
do poparcia swej inicjatywy, jest dopuszczalnym „mailingiem w społecznej sprawie”. Uważa też, że polskie prawo chroni taką działalność a blokowanie mailingu jest „karalne
i zakazane”. Komitet podjął już kroki prawne, w celu obrony „prawa do wykonywania inicjatywy ustawodawczej”,
grożąc ukróceniem „samosądowych” tzw. „czarnych list”. Jednak spamu nie można ograniczać do węższego pojęcia „niezamówionej informacji handlowej”, której rozsyłania zakazuje wprost tzw. ustawa o e-usługach.
Zatem upada argument „niekomarcyjnych treści”, którym podpiera się Dr Adam Sandauer, twierdząc, że skoro nie narusza ustawa z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną, jego działanie jest legalne. Również przedstawiona przez niego interpretacja ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej
obywateli wydaje się nadużyciem. Spam bowiem zawsze pozostanie spamem, a na wolność każdego człowieka składa się nie tylko „wolność do”
(np. głoszenia własnych przekonań, sądów i opinii), ale również „wolność od” (np. narzucania mu przez innych ich poglądów). Obie wolności należy uszanować.

Przede wszystkim należy uznać, że argumentacja pełnomocnika Komitetu (który działa przy Stowarzyszeniu Pacjentów Primum Non Nocere – SPPNN) jest wyrazem wyjątkowo subiektywnej interpretacji przepisów prawnych a w szczególności wybiórczego powoływania się tylko na te przepisy, króre są akurat w danej sytuacji wygodne. Pan Sandauer, z powołanego przez siebie artykułu karnego, zdaje się wywodzić jakieś absolutne prawo, do narzucanie swojej idei wszystkim – niezależnie od ich woli – i to na wszelkie sposoby. Uważa do tego, że w każdej sytuacji jego działania będą chronione a każdą próbę ochrony prywantności poprzez odgrodzenie się odbiorcy od niechcianej, niezamawianej korespondencji wypełnia znamiona czynu z art. art. 19 ustawy z dnia 24 czerwca 1999 r. o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli. Od razu gwoli ścisłości należy zauważyć, iż dyspozycja tego przepisu dokłądnie brzmi tak:

Art. 19. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem przeszkadza w wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej
przez obywateli albo przez nadużycie stosunku zależności wywiera wpływ na jej wykonywanie – podlega karze pozbawienia wolności
od 3 miesięcy do lat 5.

Zatem nie każde „przeszkadzanie” w wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli jest karalne, ale tylko takie, które odbywa się z użyciem przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu. Omawiany czyn jest bowiem dodatkowo kwalifikowany przez sposób działania sprawcy. Tymczasem blokowanie na serwerach masowego niezamawianego mailingu do ogromnej liczby przypadkowych adresatów nie da się zakwalifikować jako działąnie odbywające się w opisany wcześniej sposób. Ponadto tego typu działania administratorów sieci nie sposób w ogóle uznać za przeszkadzanie., które może przecież mieć miejsce tylko wtedy, gdy mówimy o pewnej „przestrzeni” nie tylko powszechnej, ale i „publicznej”. Niewątpliwie natomiast obecnie, Internet zalicza się już do powszechnych środków komunikacji, a nawet – jako całość – ma charakter „publicznydziałaniach”. Wobec jednak faktu, iż poszczególne serwery pocztowe, stanowią zazwyczaj prywatną własność providerów, trudo z podstaw faktycznych i prawnych, na które powołuje się Komitet , wywodzić jakiejgolwiek prawa do uszczuplania podmiotów uprwanionych w wykonywaniu ich właścicielskich uprawnień, w ramach których mieści się z pewnością filtrowanie niechcianego ruchu na serwerze. Fakt zaś, że „regulacje prawne zawarte w naszym prawie ( ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną ), jak i analogiczne rekomendacje UE (2002/58/EC ) nie nakładają żadnych ograniczeń na nie komercyjne e-maile”, w żaden sposób nie implikuje prawa do arbitralnego narzucania komukolwiek jakichkolwiek treści , a szczególnie gdy w sposób siłowy wkracza się w ten spośób w sferę własności (właściciele serwerów) czy prywatności (klienci usług ISP). Nie można zatem w omawianej sytuacji mówić w ogóle o przeszkazaniu przez administratorów prywatnych serwerów w wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej. Brak bowiem w ich niebędnego dla wypełnienia znamion jakiegokolwiek czynu zabronionego – elementu bezprawności – skoro działają oni w sferze własnych uprawnień i to o charakterze właścicelskim.

W powyższym zakresie, wyjątkowo trafnie wydaje się komentować opisywaną sytuację serwis no-spam.pl, który uznał, iż „aktualne działania Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej przypominają pozywanie człowieka, który nie zgodził się na przylepienie plakatu na swoim płocie”.

Ponadto, ściśle normatywnie rzecz ujmując (o czym też pisze no-spam.pl) należy uznać, że w istocie to SPPNN narusza prawo, a konkretnie przepisy ustawy, na którą samo się powołuje. Za takim stwierdzeniem przemawia brzmienie art. 9 ust. 1 wspomnianego aktu prawnego, wedle któego w miejscu zbierania podpisów obywateli (udzielajacych poparcia danemu projektowi legislacyjnego) musi być wyłożony do wglądu projekt ustawy. Nie przewidziano zatem możliwości zbierania podpisów „na odległość” w drodze mailowej agitacji, odsyłającej do udostępnionego w formie elektronicznej projektu i formularza jego poparcia, który po wypełnieniu – zgodnie z instrukcją – należało „odesłać (listem poleconym, bez zwrotnego potwierdzenia odbioru ) lub dostarczyć osobiście „.

Na marginesie dodajmy jeszcze tylko, że kampania promocyjna SPPNN na rzecz projektu ustawy oraz zbieranie podpisów obywateli popierających projekt ustawy rozpoczęła się – wbrew wyraźnej dyspozycji art. 8 ust. 2 ustawy o wykonywaniu… – jeszcze przed obowiązkowym ogłoszeniem przez Komitet , w dzienniku o zasięgu ogólnopolskim, faktu nabycia osobowości prawnej, adresu komitetu oraz miejsca udostępnienia projektu ustawy do publicznego wglądu.

Równocześnie należy uznać, że sam fakt karalności ewentualnego bezprawnego ograniczania prawa obywtaeli do wykonywania inicjatywy ustawodawczej nie oznacza wcale nadania legitymacji – i to o charakterze wtrcz absolutnym, jak zdaje się chcieć Pan Sandauer – wszelkim działaniom mającym na celu (choćby za wszelką cenę) realizację tego konstutucyjnego uprawnienia obywateli.. W demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska – niedopuszczalne wydaje się bowiem konstruowanie norm (np. w drodze interpretacji przepisów), w któych z jednej strony daje się każdej jednostce wolność głoszenia poglądów, w tym podejmowania inicjatyw społecznych realizujących określone cele czy idee, które – zauważmy – zawsze są bardziej lub mniej partykularne, z drugiej zaś strony tworzenie norm, które nakładają innym obowiązek przynajmniej przyjęcia do widomości wszelkicj informacji (poglądów) tylko dlatego, że są one prawnie uregulowaną formą publicznej manifestacji postulatów pewnej grupy społecznej obejmujących ludzi, któych łączą podobne poglądy w zakresie podjętej inicjatywy legislacyjnej.

Odbiegając już od teoretycznych rozważań, warto rónież zwrócić uwagę, że powołana przzez Komitet ustawa o wykonywaniu inicjatywy ustawoidawczej, w zakresie prowadzenia kampanii promocyjnej oraz do zbierania podpisów odsyła do (stosowanych odpowiednio) przepisów ustawy z dnia 28 maja 1993 r. – Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. Nr 45, poz. 205, z 1995 r. Nr 132, poz. 640, z 1997 r. Nr 47, poz. 297, Nr 70, poz. 443, Nr 88, poz. 554, Nr 98, poz. 604, Nr 121, poz. 770 i Nr 141, poz. 943 oraz z 1999 r. Nr 49, poz. 483) – z wyłączeniem art. 142-148. Natomiast zgodnie z art. 140. 1. Ordynacji, zabrania się prowadzenia kampanii wyborczej na terenie zakładów pracy lub instytucji publicznych w sposób i w formach zakłócających ich normalne funkcjonowanie. Od razu należy więc zauważyć, że masowy mailing na adresy zbierane zazwyczaj automatycznie przez specjalne programy ze stron WWW, z dużym prawdopodobieństwem dotrze również na maile służbowe pracowników zakładów pracy lub instytucji publicznych. Natomiast konieczność usuwania niechcianej korespondencji, czy nawet czytanie jej (w sytuacji, gdy ktoś akurat zainteresuje się treścią spamu)
przez pracowników w godzinach pracy, z pewnością zakłóci ich normalne funkcjonowanie w godzinach pracy.

Z kolei art. 149 Ordynacji wyraźnie stwierdza, iż wykonanie uprawnień wynikających z niniejszej ustawy nie ogranicza możliwości dochodzenia przez osoby pokrzywdzone lub poszkodowane uprawnień na podstawie przepisów innych ustaw – a w szczególności Kodeksu karnego, Kodeksu cywilnego i Prawa prasowego – wobec osób, których działanie lub zaniechanie działania w toku kampanii wyborczej naruszyło cudze dobra osobiste lub majątkowe.

Ponadto słuszne wydają się refleksje Piotra Waglowskiego (Vagla.pl) w zakresie ewentualnego uznania działań SPPNN
jako nadużycia prawa w rozumieniu art. 5 kc. Zasady współżycia społecznego – rekonstruowane nie abstrakcyjnie, a konkretnie w kontekście środowiska komunikacji elektronicznej – nakazują bowiem uznać omawianą praktykę za naganną i nie zasługującą na ochronę.

Podsumowując, warto dodać, iż myli się Dr Sandauer twierdząc, że

  • adresy e-mailowe nigdy nie stanowią danych osobowych, któych przetwarzanie jest chronione m. inn. ustawą o ochronie danych osobowych (kontrowersje w tym zakresie wzbudzają bowiem tzw. osobiste służbowe adresy – jan.kowalski@firma.com.pl, skoro wiadomo, że w firmie zatrudniona jest jedna osoba o takim imieniu i nazwisku i faktycznie korzysta ona z takiego adresu, nie udostępniając go osobom trzecim)
  • nie jest spamem masowe wysyłanie korespondencji, która nie ma handlowego charakteru (jedynie prawdą jest, że akurat tzw. ustawa o e-usługach sankcjonuje niedozwolone praktyki mailingowe wyłącznie w odniesieniu do rozsyłania niezamówionej informacji handlowej)

[ˆ Rafał Cisek]


ŹRÓDŁA:


KONTEKSTY:

Komentarze