Parafrazując znaną reklamę, kiedyś takie rzeczy były tylko w Erze. Teraz jest T-Mobile. Przedłużając lub zawierając nową umowę operator wciska cały szereg niechcianych usług. Robi to w sposób tak perfidny i przebiegły, że należałoby się zastanowić, czy czasem nie narusza w ten sposób praw konsumenta.

 

 

Niedawno przedłużałem umowę w T-Mobile w ofercie z telefonem. Uprzedzony już do różnych sztuczek operatorów (choćby opisanych w artykule  Granie nie Halo” w sieci Orange), milion razy pytałem o ostateczny koszt taryfy i wszelkich usług, jakie zostaną mi włączone. Po naprawdę długiej rozmowie, dowiedziałem się niejako mimochodem, że nielimitowane darmowe rozmowy („Zawsze rozmawiaj” czy jakoś tak) mam, co prawda w ramach ustalonego abonamentu za darmo przez 6 miesięcy, ale potem zakończenie „promocji” polega na automatycznym dodaniu mi tego pakietu już nie za darmo a za „jedyne” 39 zł brutto (dodatkowo) miesięcznie, co stanowi ustawienie domyślnie w systemie. Od razu więc kazałem wyłączyć to automatyczne „przedłużenie” oferty i jeszcze raz zapytałem, czy na pewno to wszystko. Tak.

 

Tymczasem, czekając na przysłanie i aktywowanie mi nowej umowy, zdążył mi jeszcze („na starą taryfę”) przyjść sms z rewelacyjną informacją, iż właśnie została mi „promocyjnie” włączona usługa „Granie na czekanie” a warunki promocji znajdę pod podanym w sms adresem. Poniżej nagrałem filmik, w jaki sposób mogłem „dowiedzieć się” o warunkach promocji (podkreślam, że nowa umowa mi jeszcze z regulaminem nie przyszła). Cudzysłów przy „dowiedzieć się” został dodany nie bez kozery – koniecznie zobaczcie filmik 😉

 

 

Jak widać (polecam cierpliwie obejrzeć do końca), aby zapoznać się z regulaminem (PDF, którego nie da się przeczytać w sensowny sposób nawet na przyzwoitym smartfonie!), trzeba dokonać karkołomnych manewrów (w sumie więc nazwa Granie na czekanie być może jest strzałem w sedno). A przecież moim zdaniem link do warunków promocji powinien prowadzić bezpośrednio do regulaminu i to – najlepiej – w wersji przystosowanej do urządzeń mobilnych. Ale take rzeczy to nie w T-Mobile. Lepiej przecież odesłać do strony głównej, nieczytelnej, ciężkiej i naszpikowanej reklamami, niech sobie klient szuka wiatru w polu. Zresztą – koniecznie obejrzyjcie powyższy filmik, bo on mówi sam za siebie.

 

To jeszcze nic.

 

Po jakimś czasie została mi włączona nowa „rewelacyjna” promocja. Kalendarz MMS. I znów o warunkach mogłem się dowiedzieć poprzez odesłanie do strony głównej niemobilnej wersji strony internetowej T-Mobile. Oczywiście, stosowne zapisy znalazły się też w umowie, którą rzucił mi w pośpiechu kurier wraz z nowym aparatem. Tylko ja tych zapisów nie mogłem negocjować wcześniej. A moim zdaniem są one niekorzystne dla konsumenta i jako takie nieważne, nadają się wręcz do zgłoszenia do UOKiK.

 

W kontekście automatycznego przekształcanie umowy bezpłatnej „promocji” w płatną wersję usługi, warto przytoczyć orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie – Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z dnia 19 kwietnia 2005 (sygn. akt XVII Amc 23/05).  Sąd ten uznał za zabronione  stosowanie w umowie klauzuli o treści: „Automatyczne przedłużenie na kolejne 12 miesięcy następuje z dniem zakończenia ważności poprzedniej umowy, pod warunkiem nie złożenia w tym dniu rezygnacji”.

 

To orzeczenie zostało powołane przez jedną ze stron w sprawie związanej serią pozwów przeciwko przedsiębiorcom o zapłatę z tytułu „samoczynnego” i milczącego przekształcenia umowy zawartej drogę elektroniczną z bezpłatnej w płatną – na zasadzie „365 dni testowych za darmo”. I mimo, że sprawa dotyczyła jednak relacji B2B, mam wrażenie, że wspomniane orzeczenie nie było zupełnie obojętne orzekającemu sędziemu.

 

Wracając jednak do głównego wątku, wato dodatkowo podnieść, że smsy od operatora właściwie nie informują, iż dany produkt po okresie „promocji” będzie już płatny (nie jest taką informacją odesłanie do strony głównej operatora, gdzie znalezienie odpowiedniego regulaminu wymaga zdolności detektywistycznych – znów odsyłam do zamieszczonego wyżej filmiku). W sms-ach jest bowiem wyłącznie informacja o tym, że uruchomiona nam usługa jest DARMOWA:

 

Przez 7 kolejnych dni otrzymasz ZA DARMO MMSy w promocji serwisu Kalendarz (nie)powazny. Rezygnacja: KR ANULUJ na 8717(0zl). Regulamin promocji: www.t-mobile.pl

 

Brak wyraźnej informacji o tym, że po 7 dniach będzie już płatna i za ile (podkreślam już: nie jest taką informacją wskazania strony głównej!), może moim zdaniem zostać uznane za nieuczciwą praktykę rynkową, której zabrania stosowna ustawa. W tym kontekście można tez myśleć o niewypełnieniu niektórych obowiązków przez usługodawcę, które przewiduje ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

 

Uważam, że takie rzeczy po promocji, w wersji płatnej, powinny być uruchamiane na zasadzie opt-in, a nie z automatu promocyjna usługa bezpłatna zamienia się nagle na płatną. Moim zdaniem pod tym względem T-Mobile niewiele się różni od Pobieraczka, którego praktyki wciąż bulwersują rzesze internautów.

 

Podsumowując: co z tego, że działa w Polsce UOKiK i Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, co z tego, że niedawno znowelizowano Prawo telekomunikacyjne, co ma nas chronić (sic!) przed usługami premium, skoro i tak duzi robią swoje i czują się bezkarnie. Wcześniej opisane przykłady to kazus mobilnego Gadu-Gadu, który naciągał na sms-y premium czy sprawa narzucania usług opisana w artykule Płacę z Allegro – jeszcze tylko jeden overnight…

Komentarze