Piotr „Vagla” Waglowski wystąpił z ciekawą inicjatywą na to, by Duda i Komorowski nie słowami a czynami udowodnili swoją „obywatelskość”. Uważam, że to dobry pomysł. Problem z tym, że samo społeczeństwo ma problem z „obywatelskością”. Natomiast kandydaci na prezydenta powinni dyskutować wyłącznie o działaniach mieszczących się w kompetencjach prezydenta w Polsce. A nie bajki nam opowiadać lub na ostatnią chwilę wycierać sobie buzię serwetką z naprędce przygotowanymi zmianami Konstytucji (które zapewne nie mają szans na przejście – to czysty populizm, Pan Komorowski miał 5 lat na zmiany).

Co do testu, to zacytuję Vaglę, bo to jego pomysł i chodzi o propagowanie a nie parafrazowanie i udawanie, że piszę coś innego lub nowego niż on:

W ciągu tych dwóch tygodni do drugiej tury obaj kandydaci powinni:

Prezydent Bronisław Komorowski sprawić, by wykazy wszystkich umów cywilnoprawnych zawartych między Kancelarią Prezydenta a firmami i osobami fizycznymi zostały opublikowane w BIP Kancelarii Prezydenta. To samo powinno dotyczyć wystawiającej p. Komorowskiego Platformy Obywatelskiej. Prezydent Komorowski powinien również opublikować w BIP treść opinii zlecanych przez Kancelarię. Treść wszystkich opinii nieobjętych klauzulą tajności, które zostały zamówione w toku całej kadencji. Również tych opinii, o które w mijającej kadencji obywatele dobijali się przed sądami administracyjnymi.

Pan Andrzej Duda zaś jest wystawiany jako kandydat przez Prawo i Sprawiedliwość. Powinien zatem doprowadzić do tego, by PiS opublikował w BIP wykaz umów tej partii. A jeśli partia z pieniędzy publicznych zamawiała opinie – te opinie również powinny być udostępnione obywatelom w BIP.

Wykaz umów powinien jasno i bez zamazywania określać: numer umowy (by dało się wyłowić jakiś brak), kto (z imienia i nazwiska), kiedy, za ile, o co, zawarł umowy związane z pieniędzmi publicznymi (w przypadku partii – umowy związane z wydawaniem pieniędzy pochodzących z budżetu państwa). Wykaz powinien dotyczyć całej kadencji, od jej rozpoczęcia do dziś. I powinien być uzupełniany na bieżąco.

I żadnych wymówek, że to trudne, że może później, że coś tam coś tam. Konkret. Wykazy umów. Wszystkich umów.

Źródło: Proobywatelskość kandydatów na prezydenta? Oto prosty test szczerości, Piotr „Vagla” Waglowski (Autor serwisu http://prawo.vagla.pl)

Natomiast tutaj chcę dodać, że uważam, że niezależnie od wyniku przeprowadzenia testu na obecnie pozostałych kandydatach na urząd prezydencki, związanych z dwoma głównymi siłami politycznym w Polsce (niestety – od dawna ten dipol jest nudny i męczący), uważam, że test ten warto kontynuować zwłaszcza w czasie istotniejszych dla realnych zmian w kraju (przy obecnym systemie władzy) wyborach parlamentarnych. Jestem ciekaw czy skruszymy mur, a być może warto, choćby kruszenie zaczęło się od najmniejszych cegiełek (np. niekoniecznie od tych głównych partii – na dobry początek).

Warto też zaznaczyć, ze sami mamy problemy z „obywatelskością”. Z jednej strony projekt zmian przepisów dotyczących dialogu społecznego słabo jest „dialogowany” ze społeczeństwem, z drugiej strony, słabo się o ten dialog upominamy. Zdaje się, że przez specjalny portal do konsultacji (przy obecnych rozwiązaniach) uwagi czy poprawki zgłosiła tylko jedna organizacja pozarządowa (z tego co pamiętam komentował to też Vagla, chyba na Facebooku). Warto tez poczytac wpis Piotra: „Dialog społeczny” bez dialogu społecznego.

Wracając zaś do dyskusji o tym, co kandydat zrobi, jak zostanie (lub pozostanie) prezydentem, to znów posłużę się cytatem, tym razem kawałek wpisu z Facebooka Wojciecha Cejrowskiego, pod którym podpisuję się obiema rękami (wpis datowany na 6 V 2015 – środa, m. in. jako refleksja po „debacie” prezydenckiej – cudzysłów użyty przeze mnie celowo):

W całej kampanii, nie tylko wczoraj, ogólnie ignorowano konstytucyjne uprawnienia Prezydenta RP. Kandydaci gadali różnych pomysłach, ale co mnie to obchodzi w sytuacji, gdy Prezydent nie ma wpływu na ekonomię, na gospodarkę, na służbę zdrowia. Po jaką cholerę kandydaci mi opowiadają o rzeczach, które wprawdzie fajnie byłoby załatwić ale Prezydent nie ma takich uprawnień?

Amerykański ma, bo tam jest inna konstytucja, a u nas prezydent ma wpływ na nominacje profesorskie, generalskie, ambasadorów, na przypinanie orderów… Nawet szefem sił zbrojnych jest raczej pozornym, bo faktyczną władzę trzyma minister obrony. (Chyba, że wybuchnie wojna – wtedy układ się zmienia.) Inicjatywa ustawodawcza prezydenta to też pic na wodę w sytuacji, gdy w Sejmie rządzi ktoś, kto ma Prezydenta gdzieś. Obywatele zebrali milion podpisów, a Sejm nawet tego nie głosował, bo nie musi. Inicjatywy prezydenckie, nawet najlepsze, Pana Kukiza traktowane będą podobnie.

O czym w takim razie należało gadać w debatach?

O tym co prezydent zrobi na wypadek wojny oraz o tym co będzie wetował. Jedyną realną siłą polskiego prezydenta jest veto. Sejm coś uchwala, a prezydent wetuje i wówczas Sejm ma pod górkę – odrzucenie prezydenckiego veta jest trudne, a uchwalenie drugi raz tego samego od nowa najczęściej niemożliwe.

Kandydatów należało pytać wyłącznie o to co zawetują i jak mają zamiar za pomocą veta wygrywać z wrogim Sejmem. Bo można obiecać Sejmowi, że się nie zawetuje którejś ustawy pod warunkiem, że oni z kolei popchną coś na czym prezydentowi bardzo zależy. Można podpisać nominację na kolejnego ambasadora z PO pod warunkiem, że Minister Spraw Zagranicznych wywali na zbity pysk Arabskiego.

Kandydatów należało odpytywać wyłącznie w zakresie konstytucyjnych uprawnień prezydenckich.

Źródło: Wojciech Cejrowski na face book, 6 V 2015 – środa ZDARZENIE 12

That’s All Folks!

Komentarze