Wrocławski motorniczy Krzysztof D., który w internecie nazywał Romów m.in. 'k…’ i 'narodem złodziei’ oraz nawoływał do przemocy wobec nich, został za to słusznie skazany przez sąd okręgowy na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata – orzekł w środę sąd apelacyjny we Wrocławiu. I utrzymał ten wyrok w mocy. Taka decyzja budzi pewne wątpliwości.

Sędziowie apelacyjni nie przyznali racji Krzysztofowi D., który w apelacji przekonywał, że obraźliwych słów wobec Romów użył w internecie podczas dyskusji przeprowadzanej za pośrednictwem komunikatora, a więc nie publicznie (a przestępstwem jest u nas tylko lżenie „publiczne”).


– Nie można takiemu twierdzeniu przyznać racji, choćby dlatego, że treść tej rozmowy wyciekła i została zamieszczona na portalu YouTube, gdzie poznali je nawet internauci nawet ze Stanów Zjednoczonych – tłumaczył sędzia, uzasadniając wyrok.

W tej sprawie sąd nie mógł też – jak chciał oskarżony – warunkowo umorzyć postępowania, gdyż w wypadku wypowiedzi Krzysztofa D. nie można mówić o znikomej społecznej szkodliwości czynu.

Tego, co Krzysztof D. w rozmowie z internautą „Bartkiem”, Romem ze Szwecji, sędziowie nie chcieli nawet cytować, gdyż było to tak wulgarne, że przytaczanie tego na sali sądowej godziłoby w powagę sądu.

Jednak podczas procesu Gazeta Wyborcza poznała treść wypowiedzi Krzysztofa D. Mówił on m.in.: – Cyganie to najgorsze k… Wszyscy Romowie to śmiecie, których trzeba wytresować (…). Kula w łeb i do lasu.

Nic dziwnego, że Polski Związek Romów zawiadomił policję. Prokuratura oskarżyła Krzysztofa D. o znieważenie grupy ludności narodowości romskiej i kierowanie pod jej adresem gróźb karalnych. Sąd skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu.

– Ten wyrok jest niesprawiedliwy i krzywdzący – powiedział po jego ogłoszeniu Krzysztof D.

– Dobrze się stało, że został skazany – stwierdził z kolei inny wrocławski motorniczy Piotr Skałecki, który także przyszedł do sądu, by posłuchać wyroku. – Niech wie, że nie może nikogo bezkarnie obrażać. Takie rzeczy obciążają przecież także innych wrocławskich motorniczych. A my nie chcemy, żeby nas z nim utożsamiano.

Krzysztof D. najprawdopodobniej straci pracę. Środowy wyrok jest prawomocny, a już po pierwszym wyroku rzeczniczka MPK Iwona Czarnacka zapowiadała, że przedsiębiorstwo nie zatrudnia osób z wyrokami.

Źródło: Gazeta.pl

KOMENTARZ NOWYCH MEDIÓW

Oczywiście przede wszystkim należy stwierdzić, że z pewnością zachowanie skazanego było karygodne i naganne – zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia. Podstawą jednak oskarżenia i skazania był przepis art. 257 kodeksu karnego, zgodnie z którym karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega taka osoba, która, m.in., „publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości”. Tymczasem motorniczy znieważał prywatnie, w rozmowie ze szwedzkim Romem przeprowadzonej za pomocą komunikatora internetowego.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał jednak, że motorniczy „z całą pewnością miał świadomość, że jej treść może zostać zarejestrowana i rozpowszechniana”, czyli że w tym zakresie działał również umyślnie (przestępstwa zniewagi publicznej można dokonać tylko umyślnie). Czyżby oznaczało to, że przy dzisiejszej dostępności urządzeń do rejestrowania dźwięku i obrazu (choćby dyktafony i kamery w aparatach komórkowych), kiedy praktycznie każdą wypowiedź danej osoby, choćby w jej założeniach prywatną, może bez jej wiedzy i zgody zarejestrować dowolna, choćby postronna, osoba znajdująca się w pobliżu, i upublicznić (np. w internecie), zawsze należy liczyć się z możliwością, iż każda nasza wypowiedź jest w istocie publiczna? Słuszne wydają się więc refleksje Piotra Waglowskiego, który na swojej stronie Vagla.pl zastanawia się:

Czy oznacza to, że ze względu na rozwój technicznych środków komunikowania się, a także technicznych możliwości rejestrowania zdarzeń, znamię „publiczności” przestaje mieć znaczenie? A może jest tak, że chociaż wypowiedź była prywatna, to ktoś, kto ją opublikował, dopuścił się publicznej zniewagi (chociażby publikował wypowiedź kogoś innego)?

Nie ma bowiem wątpliwości, że motorniczy znieważając Roma w prywatnej rozmowie poprzez komunikator internetowy, znieważył go umyślnie. Jednakże do znamion czynu opisanego w art. 257 kodeksu karnego, należy „publiczność”, natomiast upublicznienie prywatnej rozmowy pracownika wrocławskiego MPK w Internecie, które zostało dokonane przez osobę trzecią bez zgody i wiedzy znieważającego, moim zdaniem nie było objęte zamiarem sprawcy.

Czyn zabroniony popełniony jest nieumyślnie, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć. (art. 9 § kodeksu karnego)

Reasumując, zastosowanie art. 257 kodeksu karnego jako podstawy skazania, mimo wyroku sądu apelacyjnego podtrzymującego wyrok sądu I instancji, wydaje się wątpliwe. Podkreślmy jednak, iż nie znaczy to wcale, że motorniczy nie popełnił przestępstwa w ogóle. Stosownie bowiem do przepisu art. 216 k.k.: „kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”. Od razu warto zauważyć, że przewidziana dla tego występku sankcja karna, jest dużo łagodniejsza, od tej przewidzianej dla tak zwanej zbrodni nienawiści (w istocie jest to też występek) z art. 256 kk. Z przepisu art. 216 k.k. nie można bowiem skazać na karę pozbawienia wolności.

Zniewaga to ubliżenie komuś słowem lub czynem, ciężka obraza. Najczęściej zewnętrzną jej postacią będzie słowo (użycie słów wulgarnych, epitetów), gest, pismo (np. list o obraźliwej treści), rysunek (np. karykatura), a nawet, jak się wydaje, zachowanie (np. odwrócenie się plecami). To, czy dane słowo, gest bądź zachowanie uznane zostanie za zniewagę, zależy od zdeterminowanych kulturowo w danym środowisku i powszechnie przyjętych ocen, niezależnie od odczuć samego pokrzywdzonego.

Omawianego przestępstwa można się dopuścić jedynie w formie działania, a nie zaniechania. Nie wypełnia więc znamion znieważenia okazanie lekceważenia np. przez odmowę podania ręki. Znieważonym może być tylko konkretna osoba fizyczna, a nie – jak w przypadku pomówienia – grupa osób, instytucja, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej.

Zniewagi można dopuścić się wyłącznie w obecności pokrzywdzonego, a w wypadku znieważających wypowiedzi uczynionych pod nieobecność pokrzywdzonego – warunkiem karalności jest działanie publiczne albo w zamiarze, aby treść zniewagi dotarła do pokrzywdzonego (np. korespondencyjnie).

Zarówno pomówienie jak i zniewaga podlegają trybowi ścigania z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że jedynie od woli pokrzywdzonego i od jego inicjatywy będzie zależało wszczęcie postępowania karnego, gdyż jedynie on może wnieść akt oskarżenia (zasadniczo nie zajmie się tym ani prokuratura ani policja). W sprawach o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego (np. pomówienia lub zniewagi) prokurator wszczyna bowiem postępowanie albo wstępuje do postępowania już wszczętego tylko wtedy, jeżeli wymaga tego interes społeczny (art. 60 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks postępowania karnego, Dz. U. Nr 89, poz. 555 z późn. zm.).

Rafał Cisek
radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii https://www.nowemedia.org.pl

TAGI: cyberprzestępczość, zniewaga w internecie, orzecznictwo

Wiadomości: Koniec wakacji dla piratów – będzie gorąca jesień?
Incydenty: Usłyszał 81 zarzutów dotyczących oszustw internetowych
Incydenty: Naloty na firmy używające pirackiego oprogramowania
Incydenty: Policja zablokowała internetową ”filmotekę”
Incydenty: Zatrzymany za chęć sprzedaży nerki
Incydenty: Fałszerz autografów z Allegro skazany
Incydenty: Pobieraczek.pl próbuje podbierać pieniądze swoim użytkownikom
Incydenty: Na Allegro fala oszustw z fałszywymi autografami
Wiadomości: Naprawienie szkody nie zniweczy oskarżenia. A e-zapachy.pl wciąż oszukują…
Incydenty: Przerabiali konsole do gier – pójdą siedzieć?

Komentarze