Dziś zapadł wyrok I instancji (nieprawomocny) w sprawie lekarki, która pozwała portal ZnanyLekarz.pl o ochronę dóbr osobistych m. in. w związku z oszczerczym komentarzem zamieszczonym na „jej” profilu stworzonym bez jej uprzedniej zgody w tym komercyjnym serwisie. Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił powództwo powołując się głównie na prawo do krytyki. Moim zdaniem niesłusznie (jak już jesteśmy przy prawie do krytyki).

Oczywiście moja wstępna ocena opiera się na znajomości akt postępowania oraz na dzisiejszych ustnych motywach rozstrzygnięcia zaprezentowanych przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu zaraz po ogłoszeniu wyroku. Wrocławska lekarka już złożyła wniosek o pisemne uzasadnienie wydanego dziś wyroku i zapowiada apelację (termin do niej będzie biegł od daty doręczenia jej pisemnego uzasadnienia). Oczywiście po uzyskaniu tegoż uzasadnienia będę mógł szerzej naświetlić powody wydania aktualnego (nieprawomocnego) orzeczenia – opierając się na pełnych materiałach źródłowych (do czego zazwyczaj dążę, w przeciwieństwie do innych mediów, które tylko powielają nawzajem tzw. informacje prasowe). Na wstępie trzeba podkreślić nigdy w procesie nie zakwestionowany fakt, że na profilu stworzonym na ZnanymLekarzu wrocławskiej lekarce, prowadzącej też gabinet medycyny estetycznej, został zamieszczony (jeszcze w 2009 roku) oszczerczy komentarz rzekomego jej pacjenta, w którym twierdził on, że Pani Doktor, mówiąc kolokwialnie przy zabiegach estetycznych laserem „popaliła mu twarz” (taka była wymowa komentarza). Był tylko mały szkopuł – powódka nigdy nie wykonywała akurat tego typu zabiegów, nigdy nie posiadała w szczególności w gabinecie nawet tego rodzaju sprzętu (specjalnego lasera).

Od razu więc widać, że mamy do czynienia z obiektywną nieprawdą, kłamstwem. Nie jest to więc jakaś konstruktywna krytyka (gdzie pewne kwestie mogą być indywidualnie oceniane – zwłaszcza w tak subiektywnej materii jak medycyna estetyczna i zabiegi z nią związane), tylko ewidentne, bezprawne naruszenie dóbr osobistych (dobrego imienia, renomy Pani Doktor) – poprzez kłamstwo o danej osobie wpływające na jej reputację osobistą i zawodową.

Pełnomocnik Powódki przed procesem zwracał się pisemnie do pozwanego właściciela portalu ZnanyLekarz.pl o usunięcie całego profilu, podając konkretny statyczny link do miejsca, gdzie są bezprawne dane (na zasadzie procedury notice and takedown z art. 14 uśude) – m. in. w postaci oszczerczego obiektywnie nieprawdziwego komentarza. Bez rezultatu – dostał sługą ale ogólnikową odpowiedź, że ZnanyLekarz.pl przetwarza dane legalnie. Nie ustosunkowano się do konkretnych kwestii naruszenia dóbr osobistych, nie usunięto oszczerczego komentarza.

Dlatego został wytoczony stosowny pozew. Już na wstępie powódka dostała zabezpieczenie (na czas procesu profil i tak został zablokowany postanowieniem zabezpieczającym sądu) oraz wywalczyła, że proces odbędzie się we Wrocławiu (gdzie mieszka i praktykuje), a nie w Warszawie, gdzie jest siedziba pozwanej spółki ZnanyLekarz sp. z o.o.

Dzisiejszym nieprawomocnym wyrokiem Sąd Okręgowy oddalił ten pozew w całości. Powołał się przy tym w ustnym uzasadnieniu dość ogólnie na prawo do krytyki. Podniósł, że zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego. Dlatego żądanie co do usunięcia konkretnego profilu (dodajmy pod konkretnym statycznym linkiem, jako linkiem do – naszym zdaniem – bezprawnych danych) stanowiło, zdaniem orzekającego sędziego, żądanie nadmierne. Sąd też stwierdził, że szukał orzeczeń w zakresie sprawy i za bardzo nie znalazł (co dziwi, o czym na końcu niniejszego artykułu – z linkami do omówienia bogatego orzecznictwa). Sąd odwołał się jedynie do wyroku jakiegoś Trybunału (nie wskazując jakiego, domyślam się, że być może chodzi o ETS, oraz o jakie konkretnie orzeczenie chodzi), w którym rzekomo stwierdzono, że czym innym jest publikowanie na portalu informacyjnym, czym innym na społecznościowym – w domyśle, że takim niewinnym „społecznościowym” portalem jest właśnie ZnanyLekarz.pl, którego misją jest jedynie dyskusja o jakości usług lekarzy i prawo do dyskusji, krytyki. Co innego (zapewne) komercyjny portal informacyjny (Gazeta? Onet? WP?).

⇒ zobacz też: Komentarze pod artykułem prasowym w Internecie to nie prasa, dlatego wydawca może wyłączyć odpowiedzialność za obraźliwe wpisy (wyrok w sprawie Giertycha) oraz SN: Sprawa Giertych vs Fakt wraca do Sądu Apelacyjnego

Już ta (jak na razie) jedynie ogólna i powierzchowna argumentacja ustna w zakresie motywów rozstrzygnięcia budzi niepokój (oczywiście zastrzegam, że decydujące znaczenie będzie miało pisemne uzasadnienie). Po pierwsze, pozwana (właściciel ZnanegoLekarza.pl) w procesie wręcz przyznała, że taki oszczerczy wpis był i to pod adresem profilu powódki, konkretnie przez nas wskazywanym w pozwi. Po drugie, pozwana nie wykazała, że usunęła choćby sam ten konkretny komentarz (odnośnie rzekomego nieudanego zabiegu laserowego), pod tym adresem profilu. Po trzecie, pozwana nie jest jedynie „społecznym” (pro publico bono) forum opinii i krytyki dla pacjentów względem lekarzy, z którymi mieli do czynienia, tylko obecnie ogromną komercyjną korporacją, która robi gigantyczne pieniądze pozycjonując się na nazwiskach lekarzy – czy tego chcę, czy nie chcą.

Należy bowiem wskazać, że przy profilu bezpłatnym stworzonym tysiącem lekarzy „na siłę” – bez ich uprzedniej zgody, pojawiają się oferty konkurencyjnych lekarzy z tego samego regionu w danej (takiej samej) specjalizacji. Oczywiście przy nazwisku w bezpłatnym profilu (jaki założono powódce) pojawiają się dane właśnie tych, co mają konta premium za jedyne ok. 100 zł netto miesięcznie. A „właściciele” bezpłatnych profili namawiani są do przejęcia kontroli nad profilem i zakupu płatnego pakietu. Do tego reklamy tej korporacji widzę prawie codziennie w czołowych stacjach telewizyjnych i to w prime time. I wreszcie ta korporacja dostała ostatnio kolejną transzę 40 milionów złotych od inwestorów. Nie chodzi więc o prawo do krytyki, tylko o prawo do zarabiania na cudzych nazwiskach – lekarze „premium” pojawiają się przy nazwiskach lekarzy, którym zostało samowolnie założone „bezpłatne konto”. Biznesplan jest taki, żeby zachęcić do kupienia płatnego konta. A w międzyczasie chcąc sprawdzić reputację lekarza, który nie wykupił usług premium, dostajemy cała galerię buzi lekarzy konkurencyjnych i to z tej samej specjalizacji i regionu. Uważam wiec, że samo korzystanie w ten sposób z nazwisk lekarzy, zwłaszcza tych, którzy sobie nie życzą i zgłaszają jawnie i oficjalnie sprzeciw wobec stworzonym im profilom (przy reklamowaniu na te nazwiska konkurencji), stanowi 1/ naruszenie dóbr osobistych (imię i nazwisko to dobra osobiste same w sobie i nie można ich bezprawnie używać, żeby pozycjonować konkurencję) 2/ czyny nieuczciwej konkurencji 3/ bezprawne przetwarzanie danych osobowych (zwłaszcza, gdy lekarz złożył w tym zakresie również stosowny sprzeciw do administratora). Należy przy tym zauważyć, że kwestia prawa ochrony danych osobowych (które przewiduje możliwość przetwarzania danych osobowych bez zgody zainteresowanych dla prawnie usprawiedliwionych celów administratora), krzyżuje się z reżimem prawa cywilnego i nie ma tu aż tak dużego znaczenia (jak próbował wskazywać w procesie pełnomocnik pozwanej spółki). Moim zdaniem bowiem, w momencie, gdy przetwarzanie danych osobowych, choćby nawet teoretycznie formalnie i genaralnie uprawnione (tak tak, rzekome prawnie usprawiedliwione cele administratora), stanowi równocześnie w konkretnym przypadku naruszenie dóbr osobistych, to nie można stawiać wartości niższego rzędu jakimi są owe usprawiedliwione cele przetwarzania danych, wyżej niż ochrona dóbr osobistych.

Zatem szykuje się ciekawe postępowanie apelacyjne, a być może ostatecznie sprawa będzie miała nawet finał w Sądzie Najwyższym. Uważam, że wyżej sygnalizowane kwestie mają charakter istotnych zagadnień prawnych. Choć powiem szczerze, że ja osobiście nie mam wątpliwości na przykład, że główną misją ZnanegoLekarza nie jest realizacja prawa do krytyki (więc nie o wolność słowa tu tak naprawdę chodzi). Równocześnie oczywistym jest dla mnie, że nawet usprawiedliwiony cel przetwarzania danych osobowych przez administratora, np. w postaci imienia i nazwiska lekarza, nie może być stawiany wyżej niż ochrona dóbr osobistych, zwłaszcza na portalu, który przed wykupem przez obecnego właściciela słynął z pozycjonowania się na hejterskich komentarzach). Co innego gdyby to było społeczne forum, jak np. forumprawne.org (przy okazji warto przypomnieć Ważny wyrok w sprawie Map1 vs forumprawne.org). Co innego gdy mamy obecnie z gigantyczną korporacją a na profilu lekarki przez lata były hejterskie komentarze (inna też byłaby sytuacja, gdyby profil był tylko suchymi danymi z ewidencji – tylko jako „suchy” katalog lekarzy). Można wiec powiedzieć, że tym razem rundę wygrał ZnanyLekarz.pl. Przypomnijmy jednak, że powódka – lekarka już na wstępie uzyskała (mniej więcej po 2 tygodniach od wniesienia pozwu) postanowienie zabezpieczające, gdzie sąd nakazał na czas procesu zablokować profil lekarki. Można więc powiedzieć, że główny cel jest tymczasowo osiągnięty. Równocześnie też lekarka wygrała już na wstępie ważną kwestię proceduralną, a mianowicie, że proces warszawskiej spółki odbywa się we wrocławskim sądzie, gdzie mieszka i praktykuje lekarka, a nie w Warszawie – jak chciał pozwany właściciel portalu ZnanyLekarz (ZnanyLekarz sp. z o.o. z/s w Warszawie). Z niecierpliwością czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku.

Co do zaś orzecznictwa odnośnie np. art. 14 ustawy o świadczeniu usług droga elektroniczną, w tym do tego, kiedy mówimy o treściach społeczościowych, kiedy o redagowanych (i jakie to robi różnice) oraz jakie są obowiązki właściciela portalu (pod jakim rygorem) – na przykład właśnie społecznościowego, w przypadku zgłoszenia wiarygodnego żądania zablokowania bezprawnych danych, to zapraszam do lektury bogatych materiałów zebranych w tym zakresie w serwisie prawa komunikacji elektronicznej, nowych mediów i nowych technologii www.NoweMEDIA.org.pl (prowadzonym już od około 14 lat):

Odpowiedzialność administratorów za treści użytkowników w orzecznictwie (szczególnie polecam, przegląd orzecznictwa)

SN: Sprawa Giertych vs Fakt wraca do Sądu Apelacyjnego

Od administratorów nie można wymagać prawnie moderacji treści

Odpowiedzialność za treści na portalach – między teorią a praktyką…

Komentarze