…tyle że na odwrót: mówisz „nie”, a one i tak robią swoje. Czyli uparcie
próbują łączyć nas z numerami 0-700…, by pokazać nam np. „polskie nastolatki”.
Oczywiście rozebrane tak doszczętnie, jak doszczętnie rozebrany zostanie nasz
portfel – po otrzymaniu rachunku od TP S.A., któa nota bene czerpie wspaniałe
zyski z tego typu wątpliwych dla internautów „przyjemności”.

::NoweMEDIA:: Z dialerami prawie jak z kobietami…

I wszyscy są zadowoleni – poza biednym (dosłownie i w przenośni)
e-konsumentem (często mimo woli). Co więcej, choć prawo wyraźnie staje po
stronie tego ostatniego, nikt się za bardzo nie przejmuje wejściem w życie tak
istotnych dla społeczeństwa informacyjnego ustaw, jak ustawa z dnia 18 lipca
2002 r. 

o świadczeniu usług drogą elektroniczną
(Dz.U. z 2002 r. Nr 144, poz. 1204),
która weszła w życie 10 marca br. Akt ten w połączeniu z wieloma innymi – dużo
zresztą wcześniejszymi – ustawami, w rodzaju Prawa Telekomunikacyjnego, czy
ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów i odpowiedzialności za produkt
niebezpieczny (o Kodeksie cywilnym z jego regulacjami dotyczącymi oświadczeń
woli i ich wad czy nowym Kodeksie karnym z 1997 roku, wraz z „klasycznym”
wyłudzeniem z art. 286 kk i nowym , formalnym, przestępstwie – „oszustwie”
komputerowym z art. 287 kk, nie wspomnę), teoretycznie stwarzają pełną możliwość
ochrony przed nieuczciwym wykorzystaniem dialerów. Pisaliśmy już o tym
wielokrotnie na łamach naszego Serwisu.

Tym bardziej więc dziwi lub raczej irytuje upartość, by nie powiedzieć po
prostu bezczelność, przedstawicieli naszego operatora narodowego, którzy
nieugięcie dowodzą, że wszystko jest zgodne z prawem, a w szczególności, że
wybór drogiego połączenia przez internautę jest zawsze w pełni świadomy, jako że
zawsze wyświetlana jest stosowna informacja o trybie i kosztach połączenia, przy
równoczesnej rezygnacji z propozycji dokończenia instalacji dialera.

Z własnych badań, jak również z doświadczeń bardzo wielu ludzi z całego kraju
(reprezentujących wszelkie możliwe warstwy społeczne), którzy ostatnio do mnie
masowo piszą (przynajmniej kilka z tych osób wszczęło powództwa cywilne lub
zainicjowało postępowania karne), wynika iż często spełnienie podstawowych
wymogów powołanych wcześniej aktów prawnych jest iluzją. Chodzi tu w
szczególności o stosowanie całej gamy podstępnych tricków, na które nie dadzą
się nabrać tylko naprawdę doświadczeni internauci. A mam na myśli m. inn.
notoryczną praktykę ukrywania informacji o zasadach i kosztach usługi dostępu do
„płatnych treści”, gdzieś w mało widocznym miejscu, z boku planszy tytułowej
dialera, której większą część zajmują zdjęcia z zachęcająco prężącymi się do nas
w stroju Ewy dziewczynami. Natomiast informacje o warunkach, w tym kosztach,
słono przecież płatnej usługi, napisane są mikroskopijnymi literkami (często
prawie nie do odczytania) i są zepchnięte gdzieś na margines ekranu, wciśnięte w
ramkę ukrywającą istotną część tekstu, do której trudno zazwyczaj dotrzeć, gdyż
ramki te celowo pozbawione są belek przewijania. Ponadto wielokrotnie spotkałem
się (testując to osobiście) z sytuacją, gdy dialer, zadając pytanie o chęć jego
dalszej instalacji na komputerze lokalnym użytkownika (a, co za tym idzie, o
zgodę na korzystanie z wysokopłatnej usługi), reagował dokładnie tak samo na
udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi (niezależnie od tego czy była pozytywna, czy
negatywna), tzn. po prostu kontynuował w najlepsze instalację…

Z tego punktu widzenia, ostatnie „eksperymenty” dziennikarzy |Rzeczpospolitej|
na polu nieuczciwych praktyk „dialerstwa”, w które – mówiąc już bez ogródek – w
sposób jawny uwikłany jest nasz narodowy operator (bo przy skali i rozgłosie
problemu trudno zasłaniać się niewiedzą i „dobrą wiarą”), nie są zbyt odkrywcze.
Istotne jest jednak, że sprawa nabiera coraz szerszego rozgłosu w mediach i nie
tylko. Oby to coś zmieniło. Zapraszam do lektury tekstu na łamach
Rzeczpospolitej |czytaj>>|

Tymczasem przypominam, iż między innymi:

Zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy z dnia 2
marca 2000 roku o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności
za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny, propozycja zawarcia
umowy w postaci oferty (np. złożonej przy pomocy dialera), zaproszenia do
składania ofert lub zamówień albo do podjęci rokowań powinna jednoznacznie i w
sposób wyraźny o zamiarze zawarcia umowy przez tego, kto ją składa. Ponadto
konsument powinien być wyraźnie poinformowany, przy użyciu środka
porozumiewania się na odległość, najpóźniej w chwili złożenia mu propozycji
zawarcia umowy o:

  • istotnych właściwościach świadczenia lub jego przedmiotu
  • cenie lub wynagrodzeniu obejmujących wszystkie składniki, a w
    szczególności cła i podatki,
  • kosztach wynikających z korzystania ze środków porozumiewania się na
    odległość, jeżeli są one skalkulowane inaczej niż według normalnej taryfy
  • miejscu i sposobie składania reklamacji

Natomiast zgodnie z art. 6. ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. 

o świadczeniu usług drogą elektroniczną
(Dz.U. z 2002 r. Nr 144, poz. 1204),
która weszła w życie 10 marca br., usługodawca (świadczący usługi drogą
elektroniczną, a więc i operator dostępu do tzw. „płatnych treści” przy użyciu
połączeń 0-700…)
jest obowiązany zapewnić usługobiorcy dostęp do aktualnej
informacji o:

  1. szczególnych zagrożeniach związanych z korzystaniem z usługi świadczonej
    drogą elektroniczną,
  2. funkcji i celu oprogramowania (a więc i dialera – RC) lub
    danych niebędących składnikiem treści usługi, wprowadzanych przez usługodawcę
    do systemu teleinformatycznego, którym posługuje się usługobiorca.

Jak widać wciąż istnieje duża rozbieżność między teorią a praktyką…

Komentarze